czwartek, 15 października 2015

15 października 2015

   Czas biegnie piorunem. Znów długo nas nie było tutaj. Paweł miewa się świetnie, nadal jeździ na WTZ-y, chociaż nie chce jeździć na basen. Ja jak zwykle zaganiana, a jeszcze próbuję swoich możliwości w wyrobie rękodzieła.

   Na subkoncie Pawła zaksięgowano już 1%.

   Chcielibyśmy serdecznie podziękować Wszystkim, którzy przekazali ten 1%, ale również Tym którzy, docierali z wieściami o Pawle do swoich znajomych. Z roku na rok coraz więcej ludzi wspiera Pawła, co bardzo cieszy. Chłopak jest tego wart.

             KOCHANI JESZCZE RAZ BARDZOOO DZIĘKUJEMY:)

   Jak zwykle z uwagi na ochronę danych osobowych, możemy podać tylko Urzędy Skarbowe z których pochodzą wpłaty, co niniejszym czynimy:

US w Brzegu
US w Rybniku
US w Wołowie
US Wrocław - Krzyki
I US w Opolu
II US w Katowicach
US w Sopocie

JESZCZE RAZ WIELKIE UKŁONY:) I PODZIĘKOWANIA:)


środa, 25 lutego 2015

25 luty 2015

   Od poniedziałku mam totalny mętlik w głowie. Paweł jak zawsze pojechał na warsztaty. Do swojej ukochanej "pracy" i "ekipy". Kiedy wrócił widziałam że, jest jakiś inny. Wbiegł do domu, ale nie tak radośnie jak zawsze. Szybkim ruchem położył na blacie kuchennym plecak. Wyciągając pojemni po drugim śniadaniu, zaczął bardzo szybko mówić. Kiedy mówi szybko, nawet ja mam problem ze zrozumieniem co mówi.

   Wychwyciłam tylko: pogrzeb, cmentarz i Asia płacze. Po słowach " Asia płacze" sam buchnął płaczem. łzy płynęły jak grochy, w oczach totalna bezradność, aż mi się serce ścisnęło. Czyżby zaczął wyrażać emocje adekwatnie do sytuacji?

   Totalna nowość! I jeśli faktycznie ma to miejsce, to mamy coś, na co czekaliśmy baaaardzo długie lata.

   Szybko kazałam tacie Pawła, aby zabrał go z domu do sklepu. Obiecałam mu że, jak wróci będę już wiedziała o co chodzi. Jeszcze przy nim wzięłam do ręki  telefon i zadzwoniłam na WTZ. Bardzo szybko odebrała telefon jedna z Pań Terapeutek. Wyjaśniłam dlaczego dzwonię i że, potrzebuję szczegółowej informacji co się wydarzyło, aby móc porozmawiać z Pawłem i wyjaśnić mu wszystko.

   Rok temu z (o ile dobrze zrozumiałam) z WTZ-ów odszedł jeden z podopiecznych. Miał na imię Piotr. Paweł najpewniej go nie znał, ale zna Asię. Asia z kolei znała Piotra i na wieść o jego śmierci, zaczęła mocno płakać. Ponoć Paweł podszedł do niej, tulił ją i pocieszał. Ta reakcja zaskoczyła nawet Terapeutów.

   Dotychczas Paweł płakał tylko po ataku szału. Nigdy w jego oczach nie widziałam bezradności. Były jak studnie bez dna, w których nie można nic wyczytać. Gdy się uspakajał, zawsze pytał: "co się ze mną działo?"

   Nie dawał się pocieszyć, przytulić, pogłaskać czy w jakiś inny sposób wyciszyć. Tak naprawdę dopiero w Kup, pokazano nam jak wychwycić że, dzieje się coś niedobrego. Że za chwilkę wybuchnie, bo inaczej nie jest w stanie, rozładować emocji. Tam nauczono mnie jak spokojnie, ale stanowczo powiedzieć że, nie zgadzam się na takie zachowanie. Ale gdyby wówczas ktoś mi powiedział że, nadejdzie czas gdy Paweł będzie w stanie zareagować adekwatnie do sytuacji, pocieszyć, przytulić - to sorki za wyrażenie - ale kazałabym mu się "z głupim przez ścianę pomacać".

   Jutro pogrzeb Piotra. Pytałam Pawła czy chce pojechać. Powiedział że tak. Bus będzie jechał. Jadą uczestnicy WTZ-ów. Mając mieszane uczucia co do podjętej przez Pawła decyzji, poradziłam się Terapeutów. Uprzedziłam że, nie mam pojęcia jak się zachowa. Powiedziano mi że, mam się nie martwić.

   Mimo wszystko. I dla mnie i dla Pawła to nowa sytuacja i jak zawsze to "ale" pozostanie. A co Wy o tym myślicie?

wtorek, 10 lutego 2015

10 luty 2015

   Paweł chyba nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać. Czasem myślę że, osiągnął już wszystko co było możliwe. Szybko jednak wyprowadza mnie z błędu.

   Po wielu zmaganiach, spokój w domu to jak miód na uszy. Kontakt z nim jest coraz lepszy. Dużo opowiada. Wydaje się że, więcej też rozumie.

   Na WTZ-ach, pod koniec miesiąca dostają coś w rodzaju kieszonkowego. Nie są to duże kwoty z tego co wiem, ale uczy to uczestników oszczędzania i wydatkowania tych środków. Pozostają one na warsztatach. Uczestnicy oczywiście podpisują listę. Pewnego dnia, przyleciał Paweł prosto z BUSA i od drzwi krzyczy z radością:

   - Wiesz! Podpisywałem listę! Dostałem wypłata, ale nie dostałem pieniędzy na zakupy - i tu minka i euforia jakby nieco klapła.

   Matka, po krótkim namyśle, wzięła kartkę i rozpisała Pawłowi jak to działa. Że, wypłata od mamy ( 20zł) jest na jego wydatki w domu. Że, z tymi pieniędzmi chodzi ze mną do sklepu, i jeśli chce, to coś kupuje.....
Wypłata na warsztatach - zostaje na warsztatach  i służy mu na wydatki poniesione tam. Na chwilę obecną, zbiera ziarnko do ziarnka, aż będzie więcej. Podziałało, temat skończony. Co więcej, ostatnie 20zł które dostał ode mnie, nadal jest w jego portfelu. Zaglądając do portfela, powtarza sobie: ziarnko do ziarnka.

   Paweł jest na warsztatach na okresie próbnym póki co. Wiadomo, nowe otoczenie, nowi ludzie, nowe zasady. Codziennie kiedy wyjeżdża, dosłuchuję się czy nie zadzwoni telefon że, coś jest nie tak. Na razie jest chyba dobrze.

   Stanowczo zabronił mi wychodzenia z nim do BUSA. "Przecież jestem dorosły!". Ok matka szanuje decyzję Niedźwiedzia. Kolejna decyzja to: "Daj mi do "pracy" chleb i pasztet!". Więc matka siedzi, wymyśla pasztety, póki co chleb bezglutenowy do "pracy" kupiła, a w między czasie testuje swoje wypieki. Paweł nie każdy chleb chce jeść. Powodem nie jest niechęć do jakiegoś rodzaju chleba. Po prostu, w tylnej części jamy ustnej, brakuje znacznej części zębów. Musi mieć chleb zatem miękki, tak żeby, dał radę "rozmymłać" go dziąsłami. Chleb bezglutenowy kupiony, ma to do siebie że, chociaż suchawy, jest puszysty. Po zamrożeniu i odgrzaniu na parze, jest miękki jak poduszeczka. Do tej pory, udało mi się upiec dwa razy taki przybliżony chlebek. Dzisiaj właśnie taki dostał do "pracy". Zobaczymy jak sobie poradzi.

   Jeśli znikną nawet skórki, znaczy to że, matka trafiła z wypiekiem. I koniec kupowania gotowego pieczywa:)

   Mieliśmy w styczniu postarać się o wizytę u Pani dietetyk, ale finanse póki co na to nie pozwoliły. Planujemy zatem kontrolną wizytę na kwiecień. Mam nadzieję że się uda nam. Paweł bardzo chce się pochwalić swoimi osiągnięciami.

   Parę osób już mnie pytało: co zrobiłam że, Pawła dieta tak uległa zmianie. Szczerze mówiąc nie mam pojęcia. Wytyczne co Paweł może jeść czego nie, mamy od naszej Pani dietetyk. Z początku fakt, był problem z podawaniem nowych rzeczy. Uciekłam się jednak do fortelu. Nazywa się "restauracja". Paweł od zawsze chciał bywać w restauracjach. Wiadomo że, nie zawsze człowieka na to stać. Jednak podczas wyjazdu, czasem nie ma innego wyjścia. Mówię tu głównie o wyjazdach cało dniowych. Paweł ma teraz określone pory posiłków, których się trzymamy.

   Co zatem z tym fortelem. Podaję mu jedzenie w sposób estetyczny.



   Dokładnie w taki sposób jak na zdjęciach. Wszystko co podam znika bez dyskusji. W książce Mag jest bardzo fajne zdanie od autorki, pozwolę sobie je zacytować:


"Stworzyłam bazę bezpiecznych przepisów także po to, aby wymazać ze słownika alergika słowa "Inny" i "Dziwny". Od dziś każdy alergik  jest po prostu wyjątkowy!". 

autor: Katarzyna Jankowska

   Myślę że, każdy zasługuje na właśnie taki szacunek. A zwłaszcza autystyk.

poniedziałek, 2 lutego 2015

2 luty 2015

                                      KOCHANI!!!!!

   To już trzeci roczek, kiedy zabiegamy o 1% dla Pawła. W ostatnim czasie, dzięki Waszej pomocy i wsparciu, Paweł poczynił ogromne postępy. Przełamał wiele barier, dzięki czemu, może obecnie uczestniczyć w WTZ-ach. Utrzymanie go w tak dobrej formie, wiąże się niestety z kosztami. Nie jesteśmy w stanie ogarnąć wszystkich bez prośby o pomoc. To głównie dzięki 1% udało nam się w minionym roku, zrobić Pawłowi badania, dzięki którym mogliśmy podjąć dietę. Wszystko wskazuje na to, że dieta jest trafiona. Czas na podjęcie kolejnych kroków. Dlatego zwracamy się z ogromną prośbą;

   PAMIĘTAJCIE O PAWLE PRZY WYPEŁNIANIU PIT-u RÓWNIEŻ I W ROKU OBECNYM. POWIADAMIAJCIE SWOICH ZNAJOMYCH, BYĆ MOŻE NIE MAJĄ JESZCZE SPRECYZOWANEGO CELU 1%. MY PRZYGARNIEMY KAŻDY GROSIK.

              Z GÓRY SERDECZNIE DZIĘKUJEMY!!!!!!!:)



piątek, 30 stycznia 2015

30 stycznia 2015

   Młody wyruszył w drogę. Dzisiaj wielki dzień dla niego. Na WTZ-ach jest dziś "pidżama party". Przeżywał mocno to wydarzenie, zwłaszcza że, poproszono o słodką przekąskę.

   No właśnie, i tu by się zdawało że, matka ma odpoczynek jak Pawła nie ma. Tymczasem po ogarnięciu gospodarstwa zewnętrznego ( kury, gęsi.....itd.), wpada rozpala w piecu centralnym i zaszywa się w kuchni, kombinując co rusz to coś nowego. Wszak dieta Pawła, nie oznacza monotonii. Staram się by za każdym razem było coś innego. Fajnie się rozkręcił z jedzeniem, więc nie chcę by wróciły standardy.

   Ostatnio długo kombinowałam z czekoladą. Paweł uwielbia, zwłaszcza mleczną. Ciągle coś nie tak wychodziło, ale zjadał chętnie. Sklepowej nie powinien jeść. Zawiera cukier, kakao a z tego co wiemy od dietetyczki  kakao też zawiera gluten. My używamy karobu. Kakao z mleka ryżowego z karobem i stevią smakuje całkiem, całkiem.

   A wracając do czekolady. Jakiś czas temu na FB zostało wrzucone zdjęcie z przepisem na czekoladę. Było też napisane że, można zamienić składniki. Przepis na oryginalną znajdziecie tu;

                                                      KUCHNIA ZDROWA

   Ja skorzystałam z możliwości zamiany składników i tak wygląda nasze moje dzieło:


   Podam teraz skład zmienionego przepisu:

0.5 szkl. karobu
125 gram oleju kokosowego
2 duże łyżki syropu klonowego
szczypta wanilii

   Olej kokosowy rozpuściłam na bardzo małym ogniu, ma być rzadki ale nie gorący. Wsypałam suche składniki, i jeszcze chwilkę około minuty trzymałam na ogniu mieszając cały czas. Po zdjęciu chwilkę odczekałam aż przestygnie też mieszając, bo olej kokosowy ma to do siebie że, póki nie przestygnie, rozwarstwia składniki. Jak już wszystko przestygło i trzymało się "kupy", przelałam do silikonowej formy "keksówki". Wsadziłam na pół godziny do zamrażarki i gotowe.

   Padło pytanie czy smakowała. Owszem, musiałam Pawła pilnować żeby nie zjadł całej od razu. Jest większa niż te ze sklepu. Sama też próbowałam, smak ma bardzo ciekawy.

   Po południu, trzeba było zająć się upieczeniem czegoś słodkiego. Podobnie jak czekoladę, wzięłam na warsztat kuchenny, przepis na murzyna.........jakoś tak się porobiło że Paweł lubi ciemne ciacha. Wyszedł super. Jak tylko upiekę jeszcze jeden, wrzucę zdjęcie i skład........

   Dzisiaj chcę mu zrobić naleśniki i ryż z dorszem z warzywami do tego sos beszamelowy z książki MAG, którą zakupiłam........Mam nadzieję że, przypadnie mu do gustu.

   P.S. Mając swoją czekoladę, możemy robić też wiórki czekoladowe do posypki:)

środa, 28 stycznia 2015

28 stycznia 2015

   Kochani, w życiu rodziców dzieciaczków niepełnosprawnych trwa teraz gorący okres. Wszyscy zabiegają o 1% dla swoich pociech. Zanim jednak my wkroczymy do akcji na rzecz Pawła, postanowiliśmy zająć się sprawą niecierpiącą zwłoki i BARDZOOO PILNĄ, gdyż czasu jest nie wiele.

   Jak wiecie, zawsze staram się uczulać Pawła na cierpienie innych, były posty o Aleksie, o Justynce i o Antosiu........czas zrobić coś pożytecznego dla MAKSA.

   Mamę Maksymiliana poznałam nie dawno. Po artykule Doroty. Jako pierwsza przyszła nam z pomocą. Dzisiaj tej pomocy potrzebuje jej syn MAKSYMILIAN PARADYSZ.

   Od kilku dni na FB istnieje wydarzenie; "UWAGA!!! OPERACJA MAX.

   Celem wydarzenia jest zebranie pieniążków na zabieg FIBROTOMII, ten sam o który walczyliśmy dla ALEKSA. W tedy się udało.

   Do uzbierania jest 11 tysięcy złoty, do 13 marca. Ponieważ są ludzie którzy nie posiadają konta na FB, postanowiłam za zgodą mamy Maksymiliana, zamieścić posta o zbiórce na naszym blogu. Może ktoś pomoże nam wesprzeć akcję o co GORĄCO PROSIMY i do czego Z CAŁĄ POWAGĄ NAMAWIAMY.

Teraz troszeczkę o MAKSYMILIANIE:



   Urodził się w 2008 roku, z zespołem wad wrodzonych. Jest ich dość sporo zatem podam  tą najważniejszą według mnie: MPDZ czterokończynowe spastyczne - postać pozapiramidowa. Wybrałam to schorzenie, bo zabieg FIBROTOMII głównie jego dotyczy. Maks ma wielką szansę na poprawę w sferze ruchowej, właśnie dzięki temu zabiegowi.

   Jak można pomóc MAKSOWI?

To bardzo proste: dokonując wpłaty na jego subkonto w fundacji.

       FUNDACJA POMOCY OSOBOM NIEPEŁNOSPRAWNYM "SŁONECZKO"

                                                   STAWNICA 33A

                                                    77-400 ZŁOTÓW

nr. konta:

            89 8944 0003 0000 2088 2000 0010

koniecznie z dopiskiem;

        NA LECZENIE I REHABILITACJĘ MAKSYMILIANA PARADYSZ 95/P


Możecie też pomóc w nagłośnieniu sprawy. Jeśli sami piszecie blogi, piszcie o MAKSIE, na FB dołączajcie do wydarzenia, udostępniajcie je.........dosłownie każdy pomysł na pomoc się liczy i za każdy będziemy mocno wdzięczni.............

Pozdrawiamy cieplutko.

P.S. Paweł też dołączył do pomocy dla Maksa.

poniedziałek, 26 stycznia 2015

26 stycznia 2015

   Miniony tydzień upłynął nam spokojnie. Paweł do czwartku jeździł na warsztaty, w piątek niestety musiał zostać w domu. Na warsztatach zalicza "okres próbny" w tej chwili, więc jeszcze nie może ruszać na wyjazdy. Ponieważ był wyjazd na basen, musiał zostać w domu. Uprzedzona wcześniej o tym fakcie, powiedziałam mu że, terapeuci wyjechali na szkolenie.

   Piątek jednak minął nam bardzo intensywnie. Spodziewaliśmy się wizyty Doroty i Marcina, wraz z Olivką i Zosią. Rano szybkie śniadanko, potem zakupki i ogarnięcie domostwa. Przygotowanie małego poczęstunku. Goście zjechali do nas około 13.

   Zawsze czekamy na te wizyty. Lubię pogadać sobie z Dorotą i Marcinem, nacieszyć oko widokiem Zosi i Olivki. Tym razem też tak było. Dużo pogaduch, śmiechu, podglądania zabawy dzieciaczków. Filip zawsze nieco się wstydzi, potem jednak jest duszą towarzystwa. Paweł wpada na chwilkę opowiedzieć co nieco, potem zaszywa się w swoim bezpiecznym miejscu. Nawet Dorota zauważyła że, zeszczuplał. Od wujka Marcina dostał dwa przepiękne kalendarze, za które bardzo dziękujemy. Zosia stała się bardzo opiekuńczą młodą damą. Pięknie karmiła Filipa łyżeczką, i rewelacyjnie smaży sobie jajecznicę. Z Dorotą powspominałyśmy jak funkcjonowały nasze dzieciaki parę lat wstecz, omawiałyśmy zmiany jakie zachodzą u nich obecnie. Było super, ale szybko minął czas, i nadeszła pora rozstania. Miło było słyszeć jak dziewczynki, już przy bramie, dopytują kiedy znów przyjadą.

   Po wyjeździe gości, musiałam jeszcze wyskoczyć do sklepu po sól. Jak to zwykle bywa, zapomniałam wcześniej. Paweł stwierdził że, zostanie w domu i będzie słuchał radia. Trochę się obawiałam tego, ale uznałam że, chce chwili spokoju. Jakież było moje zdziwienie gdy po 20 minutowej nieobecności, wróciłam do domu. Radio grało w tle, Paweł w pokoiku siedzi spokojnie, pomyte naczynia, pozbierane kredki, książeczki, kartki, pozamiatana podłoga. SZOK MÓJ NIEDŹWIEDŹ NAPRAWDĘ JEST DOROSŁY.

   Mam nadzieję że, ta jego dobra forma, tym razem zagości już na dłużej. Przyda się taka chwila oddechu......

wtorek, 20 stycznia 2015

20 stycznia 2015

   Paweł rozpoczął 2 tydzień jazdy na warsztaty.

   Przyznam szczerze że, jeszcze przed pierwszą jazdą, bałam się jak to będzie z porannym wstawaniem. Ostatnio lubił sobie pospać długo. Tymczasem wstaje bez problemów. Z radością czeka na busa. Kiedy przyjeżdża wysiada uśmiechnięty. Od poniedziałku nie pozwala mi odprowadzać się do auta. Kilkakrotnie upewnia się czy może wyjść z domu sam. Pozwalam na to, bo bus staje w samym podwórku. Pilnuję tylko żeby, z domu wyszedł jak już bus stoi.

   Ja tymczasem wykorzystuję czas bez Pawła na ogarnięcie gospodarstwa i zajęcie się gotowaniem. Praktycznie cały czas wypełniony.

   W niedzielę byliśmy w CH "Karolinka". Jak to mówią moje młode, w OSZOŁOMIE były promocje na odzież. A że, Niedźwiedziowi tu i ówdzie ubyło, trzeba ciut garderoby wymienić. Kasia w sobotę kupiła mu spodnie i bluzę. Ja z kolei chciałam kupić mu dres, ale półki już były wymiecione. Kupiliśmy zatem nowy komplet pościeli i klapki dla Niedźwiedzia.

   Matka też dokonała zakupu dla siebie. Już w grudniu ukazała się książka MAG . Pisałam o tym już kiedyś że, często, gęsto zaglądam na bloga Pani Katarzyny Jankowskiej. Przepisy które są na blogu, teraz są w postaci książki. Dla mnie rewelacja. Zatem zerknęłam do księgarni MATRAS w Karolince i...........jestem posiadaczką tegoż dzieła:



   Książka bardzo ciekawa i pod kontem szaty graficznej, jak i tego co zawiera. Oprócz przepisów można w niej znaleźć porady mamy alergika, jak ogarnąć zmagania z alergią. Cenne informacje na temat diety eliminacyjnej. Przy każdym przepisie kilka słów od dietetyka.

   Jak zwykle przy diecie miałam ogólny problem z ogarnięciem co czym zastąpić, jak zbilansować posiłki żeby, jak najmniej walić w Pawła witamin w tabletach. Wiadomo i żołądek cierpi i ilość przeraża. A tu proszę: mam w książce wystarczy sięgnąć na półkę, poczytać i już można działać.

   Ułatwienie ma też Paweł. Przed wyjściem na Warsztaty, otwiera, pokazuje co by chciał po powrocie i po krzyku. Dzisiaj zażyczył sobie naleśniki. Wmiótł tak szybko że, nawet nie zdążyłam zrobić fotki jak mi wyszły.

   Z czystym sumieniem mogę polecić każdemu tę książkę. Osobiście już nie mogę się doczekać drugiej części.

                                         Pozdrawiamy cieplutko:)

wtorek, 13 stycznia 2015

13 stycznia 2015

   Zmiany, zmiany, zmiany........ Znów długie milczenie z naszej strony. Paweł jednak tak pędzi do przodu że, brak czasu na komputer. Na długo przed świętami, zadzwonił telefon. Najpierw pojawiło się pytanie, czy nadal jesteśmy zainteresowani Warsztatami Terapii Zajęciowej dla Pawła. Ba od wizyt w lipcu, praktycznie w domu nie słyszałam nic innego jak:

- Pan Michał powiedział.......
- Dzwoń zapytać się.......
- Czemu nie jadę busem?

   I tak dosłownie na okrągło. Zatem jak zadzwonił telefon, Paweł był w "siódmym raju". Znów w ruch poszedł kalendarz. Ten kolorowy. Trzeba było jakoś przeczekać ten czas.

   Od 7 stycznia JEŹDZI NIEDŹWIEDŹ BUSEM.

   Wstaje co rano o 6.30. Ubiera się, łyka pigułki, zjada śniadanie i.........MYJE ZĘBY. O 7.35 przyjeżdża BUS, do domu wraca trochę po 13. Ileż to można zdziałać, gdy Niedźwiedź CHCE. A chce teraz dużo. Postanowił być w końcu dorosłym facetem. Zacząć dbać o siebie. Dwa razy dziennie myje zęby, z czym do tej pory był bardzo duży problem. Nie myje ich samodzielnie. Jeszcze nie. Ale przedtem nie dał sobie nic do paszczy włożyć. Po wizytach u Pani dietetyk, pozwolił myć raz dziennie, wieczorem. Teraz jednak po tłumaczeniach że, rano po śniadaniu, zalegają na zębach nowe mikroby, że oddech jest nie świeży........wpuszcza do paszczy szczoteczkę rano.

   Nie pamiętam czy już o tym pisałam. Mieliśmy duży problem z wytłumaczeniem Pawłowi, dlaczego ma pieniądze, skoro nie chodzi do pracy. Wymyślaliśmy różne sposoby, od zbierania groszówek do słoika, po sprzedaż jajek raz w tygodniu. Jakoś uszło. Poczuł się dowartościowany. Bo na swój sposób pracował na pieniążki które posiada w portfeliku.

   WTZ-y dały nam kolejną możliwość. Podczas oczekiwania na pierwsze wyjazdy, długo dyskutowałam z Pawłem, jak zachowuje się dorosła osoba. Pytał czy będzie jeździł do "PRACY". Podchwyciłam temat. Powiedziałam że, tak, będzie to jego praca. Tłumaczyłam jak to każdy, w pracy ma kierownika, którego poleceń musi słuchać, że każda nieobecność to mniejsza wypłata, złe zachowanie i nieposłuszeństwo to brak premii. Kolejny walor to fakt, że jest do nich niedaleko. Gdyby nawet zachowanie Pawła jakoś się pogorszyło, mogę tam dojechać na rowerze. W końcu nie takie dystanse pokonywałam z Pawłem.

   Zatem oficjalnie dla Pawła - WTZ-y są pracą i obowiązują go pewne reguły.

   Nie mam pojęcia, jak długo będzie w takiej dobrej formie, ale oby jak najdłużej. Z utrzymaniem diety,  po za domem, nie mamy problemu. Jak wiadomo do pracy zabiera się posiłek z domu.

   Wiele opinii krąży w okół diety. Ja wiem jedno, nic nie jest w stanie zmienić mojej. Paweł jest na diecie od maja zeszłego roku. Poczynił bardzo wiele postępów. Z dnia na dzień, pokonuje kolejne bariery. Nie chcę tu mówić że, dieta leczy, bo ani autyzmu, ani upośledzenia nie da się wyleczyć. Dieta jest jednak w przypadku Pawła, tym czynnikiem, który pozwala mu się otworzyć. Tak naprawdę dopiero teraz mogliśmy spróbować znów wyprowadzić go po za cztery ściany domu. Terapeutycznie jest nadal. I w domu, i teraz poza domem dzięki właśnie WTZ-etom.

    W utrzymaniu diety pomagają nam przyjaciele. Nawet ostatnio przyszła dość pokaźna paczka ze zdrową żywnością.  Dlatego BARDZO DZIĘKUJEMY za to że, jesteście z nami.

   Na dzisiaj tyle, i tak wyszedł dłuuuuugaśny ten mój post. W nowym, dopiero co rozpoczętym roczku, życzymy Wam samych dobrych chwil, pełnych uśmiechów i nowych nadziei.