niedziela, 9 września 2012

8 września 2012


Znów coś do przodu……

    Dzisiaj dzień nie był zbyt zachęcający do jakichkolwiek czynności. Paweł chociaż wstał rano z uśmiechem na ustach, bardzo szybko zmienił swoje nastawienie do rozpoczynającego się dnia. Zresztą nawet mnie to nie dziwi. Zawsze gdy nadchodzi deszczowa pora tak właśnie się dzieje. Zawilgocony i zagrzybiony stary ponad stuletni dom, nie sprzyja auty stykowi, tym bardziej jeśli w grę wchodzi Candydoza. Tym nie mniej, gdzieś około południa, ładnie się wyciszył. Chyba też widział że, jego nastrój nie pomaga mi szybciej zakończyć domowych obowiązków. Siadł przy komputerze, ze swojego pokoju przyniósł kartki do drukarki i uruchomił drukarkę. Odszukał sobie stronę w Internecie z kolorowankami. Zaczął drukować. Spytałam czy zechce je pokolorować. Powiedział że tak. Wyjęłam kredki akwarelowe, które dostał w prezencie z Fundacji. Zabrał wszystko do pokoju. Zamknął się i zaczął kolorować. Co jakiś czas wołał tylko żeby zastrugać mu kredki. W końcu znalazł strugawkę i było już cicho. Po godzinie skończyłam co miałam zrobić, i weszłam do niego. Spytałam czy mogę się przyłączyć. Nie podnosząc głowy powiedział że tak. Spędziliśmy tak kolejne półtore godziny. On kolorował, ja wzięłam osobną kartkę i zaczęłam rysować. Ukradkiem podglądał co robię. Zobaczył że, zamoczyłam pędzel i zaczęłam nim malować po rysunku z kredek. Więc wziął drugi i zaczął robić to samo na swoich kolorowankach.

    Gdy skończył wybierał się na rower. Zaczęło się jednak zciemniać i nie chciałam żeby jechał. Posłuchał, odstawił rower, ale zaczął gryźć paluchy ze złością. Trzeba było coś na szybko sensownego wymyślić. No i wymyśliłam…………….

    Dwa dni temu, namówiłam go, żeby zaczął pisać na koniec dnia, co robił przez cały dzień. Powiedziałam mu że, będę mu pomagać. Nie będę go zmuszać do pisania długopisem, bo grafomotoryka padła na dużą skalę. Ma komputer i Worda z którym oswoił się bardziej niż ja. Więc niech będzie tak. Pierwsza notka która powstała , jest z baaardzo dużą moją pomocą. Paweł podawał pojedyncze słowa, ja musiałam formułować zdanie. Potem każde słowo politurować żeby mógł napisać. Wyszło świetnie, ale sztucznie. Dziś zaproponowałam mu pracę z piktogramami. Mało ich mamy więc wyszło jak wyszło. Cały szkopuł w tym, że spodobało mu się to chyba. Gdy zamykałam pudełko, spytał „czemu już zamykasz?”. Wyjaśniłam mu że, na dzisiaj już skończyliśmy, jutro będziemy znów pisać…………….Muszę jeszcze tylko dokładnie sporządzić bazę piktogramów które mamy, i spisać te które nam mogą być potrzebne. Krótko mówiąc: jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Na chwilę obecną nie mamy szans na pracę z fachowcami. Godzina z neurologopedą to jakieś 70-80zł, przy czym jedna na tydzień to mało. Mojemu synowi zatem musi starczyć matka terapeutka, oby tylko jeszcze zwiększyła swoją wiedzę na temat: Jak pracować z dorosłym autystykiem. Wbrew pozorom Paweł to bardzo mądry i wrażliwy facet, bywa też niezłym cwaniakiem, co daje 100 procent pewności że, faktycznie myśli, ma tylko problem z uwolnieniem tego co w nim tak naprawdę siedzi………….ale o tym innym razem. Dziś już późno, pora przyszykować się do jutrzejszego dnia i na sen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz