niedziela, 16 września 2012

15 września 2012



    Jest 9.30 rano. Paweł zajął się komputerem. Od wczoraj wieczora, wyciszył się bardzo.

    Wczoraj wydarzyło się coś, co pozwoliło mi, na nową odsłonę życia Pawła. Nie jestem filozofem, nie umiem pięknie się wypowiadać. Nie mam bladego pojęcia, jak sformułować  to, co chcę napisać, aby było jasne i zrozumiałe.
W zasadzie sytuacja zaczęła się dzień wcześniej. 13 września, i od tego zaczynam. Sąsiad przyprowadził do nas swoją wnuczkę. 2 letnią Olę. Wiem jak Paweł „reaguje” na małe dzieci, ale mimo mojego lęku, postanowiłam pomóc mu. Było deszczowo. Musiał jechać do Lewina. Jechał na rowerze, bo nie ma z naszej wsi innego dojazdu. Nie mógł zabrać Oli ze sobą. Ola jest bardzo bystrą dziewczynką. Jest mała, więc przeraża ją tężyzna Pawła. Jak zatem pogodzić, opiekę nad maleństwem i nie zranić uczuć Pawła?

    Już przy wejściu do domu, na widok Pawła, Ola powiedziała głośno i wyraźnie – „Boję się Paweł!”.

    Paweł to usłyszał. Wstał gwałtownie od komputera i nie patrząc na mnie, ruszył szybko w stronę Oli. W Pawła „nie patrzeniu”, jest coś, czego nie umiem opisać, a wskazuje na to że, bacznie obserwuje naszą reakcję. Tak było i tym razem.

    Wzięłam Olę za rękę, kucnęłam bardzo blisko niej. Powiedziałam – „ Nie bój się, ciocia jest koło ciebie, a Paweł tylko się z tobą przywita”.

    Pawła ruchy w tym momencie zwolniły. Z rozpędu, przeszły w spokojny krok. Odezwał się.

- „Ola! Ola nie bój się. Cześć”. – i kucnął przy nas, wyciągając rękę do Oli.

    Najpierw się cofnęła, popatrzyła na mnie, tak jakby szukała zapewnienia, że jest bezpieczna. Kiwnęłam głową potakująco. Przybliżyła się do niego, wyciągnęła rękę i podała mu.
Spędziliśmy ponad 2 godziny, razem. Ja, Ola i Paweł. Ola widząc że, podana ręka sprawiła iż, Paweł wrócił do poprzedniego zajęcia, nie urządziła dzikiej histerii, tak jak to bywało za zwyczaj. Paweł widząc że, osiągnął swój cel i nie musi zmieniać tego co robił do tych czas, nie zwracał na nią uwagi.

    Razem z Olą przygotowałam posiłek dla Pawła. Gdy zasiadł do stołu, Ola oznajmiła że, też chce jeść. Spytałam Pawła czy ją poczęstujemy. Zgodził się. Nałożyłam Oli ziemniaki i buraki. Poszłyśmy do pokoju gdzie jadł Paweł. Olę musiałam karmić, a Paweł to już samodzielny facet. Je sam. Potem Ola rysowała, Paweł uczył ją, jak sprzątać za sobą kredki. Cały czas byłam z nimi, trzymałam Olę za rączkę.

    Wieczorem zaczęłam się zastanawiać, jak to w ogóle było możliwe, że się udało pogodzić tak dwie różne osobowości.

    Wyszło mi jedno. Szacunek dla Pawła i Jego życiowej przestrzeni, uwzględniając przy tym lęki Oli. I wcale nie chodzi tu o to, by rozdzielić oba te światy. Jest to na zasadzie wejścia w relacje z nimi. Zaakceptowania tego że, każdy z nich rządzi się swoimi prawami. Znaleźć równowagę między nimi, nie ograniczając żadnego z nich.

    Do tej pory było tak że, w zderzeniu tych światów zawsze ustępował Paweł. Nawet będąc we własnym domu, na własnej, przez lata pieczołowicie budowanej przestrzeni, usuwał się w kąt.

   Działo się tak poniekąd, za naszym cichym przyzwoleniem. Nie chcąc by Paweł uchodził za, niewychowane dziecko, zwykle tłumaczyliśmy mu:
- to ty musisz ustąpić
- jesteś starszy
- powinieneś być mądrzejszy
- bo źle się zachowujesz
Nie obserwując tego, w jakich sytuacjach wynikają jego działania.
Dziś zadaję  sobie pytanie:

- Co musi czuć, człowiek, który nie umie określić tego co czuje, a jest pełny lęku? Że, cokolwiek zrobi będzie nie tak i znów wszyscy obarczą go winą, za coś nad czym sami nie mają kontroli, albo co gorsze sami to prowokują?

    Mówią że, autystycy budują mur wokół siebie, tworzą przestrzeń  nad którą mają kontrolę. Swój bezpieczny świat. I tak w zasadzie jest. Tylko na ile my sami za to odpowiadamy?
Nie mam pojęcia, jak dokładnie funkcjonuje mózg mojego syna. Wiem jedno. Dla niego świat nad którym ma kontrolę jest bezpieczny, gdy traci tę kontrolę, pojawia się wybuch i agresja. Nie jest to wynikiem tego że, jest źle wychowany, nie grzeczny. To raczej wynik nagromadzonych  bodźców zewnętrznych, emocji których nie rozumie, a my nie bardzo wiemy jak mu je wytłumaczyć. Niskiej samooceny spowodowanego ciągłym wytykaniem jego błędów.

    Teraz pozostaje nam, przekonać go do tego że, nawet jeśli my mamy kontrolę nad jego światem, możemy i chcemy stworzyć go takim, żeby był bezpieczny w jego rozumieniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz