niedziela, 17 lutego 2013

17 luty 2013.


    Jak na razie dobra passa trzyma Pawła w kupie. Chociaż dzisiaj niedziela, nie odpuścił zajęć. Najpierw okazało się że, po długim czasie zaczął nam w końcu działać gadulec. Czepił się więc mojego. Przypomniałam mu że, ma swój numer gg, uruchomiłam mu i się zaczęło. Najpierw napisał do Kasi, potem do Kamila, a na końcu do mnie. Trzeba przy nim siedzieć, więc wymyśliłam że, będzie mi na głos czytać, potem mówić co chce napisać, a ja mu pomogę. I tak pisaliśmy chyba przez godzinę. Z dumą mogę powiedzieć, że część wyrazów pisał samodzielnie chociaż mylił i zjadał końcówki, te których nie potrafił, kazał literować. Tu poszłam trochę dalej. Od pewnego czasu ćwiczymy sylabizowanie, więc nie literowałam, tylko mówiłam sylaby. W końcu musiałam wziąć się za obiad. Poprosiłam go więc żeby wyciągnął „raczka” i robił sam ćwiczenia, a jak skończę obiad, znów z nim siądę.

    Posłuchał. Pech chciał że, przy wyciąganiu raczka, znalazł pióro które kupiłam dla niego. Pióro jest specjalnie dla leworęcznych. Bałam się zacząć nim ćwiczyć, bo nie wiedziałam jak sobie poradzi, gdy pióro się nie daj Boże zatnie. Tymczasem, przerobił całe ćwiczenia z raczka. Cierpliwie poczekał na obiad. Po obiedzie posprzątał ze stołu i spytał:
-          To co, ćwiczymy piórem?
-          Oczywiście, przecież Ci obiecałam – odpowiedziałam.

    Kazałam mu przynieść z półki segregator z gotowymi do pisania ćwiczeniami. Przyniósł. Wyciągnęłam kartkę, i zaczął. Szło mu rewelacyjnie. Nic się nie rozmazywało. Kiedy pióro się zacięło, delikatnie je strzepnął. Pomyślałam że, skoro ma taki zapał, wykorzystam to i wyciągnęłam ćwiczenia „Dokąd? Gdzie? Skąd?”. Bez grymasu na twarzy, przepracowaliśmy całe.

Teraz szykuje się do spania. Normalnie szok. Pewnie jeszcze zaraz przyleci i powie:
-          Czas na modlitwę – i będę musiała jeszcze spędzić z nim dłuższą chwilkę. Ale warto.

    Od kilku dni nie chce modlić się sam. Więc modlę się z nim. Wczoraj wyciągnęłam BREWIAŻ, który dostałam od siostry Krzyśka. Zaczęłam czytać mu od początku, i co się stało? Pierwszy raz w życiu, przeżegnał się prawą ręką. Brewiaż ma też to do siebie, że jest pisany dużą czcionką, więc możemy go czytać razem. „ Ojcze Nasz”, „Zdrowaś Maryjo”, „Aniele Boży”, opanował na pamięć do perfekcji. Z resztą gdzie wyrazy są dla niego cięższe, wspomagamy się książeczką. Nie wiem na ile rozumie modlitwę, ale ważne że, chce i potrafi się pomodlić.

    Mam nadzieję że, jutro dzień będzie równie spokojny, owocny w pracę i nowe możliwości. Czego i Wam życzę z całego serca.

Teraz zmykam, bo właśnie słyszę z pokoju:
-          Mamuusiu! Czas na modlitwę!................

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz