piątek, 2 listopada 2012

1 listopada 2012.



    Bałam się tego dnia. Ale nie dlatego że, jest on dniem szczególnym, dniem zadumy i myśli o bliskich którzy odeszli. Bałam się reakcji Pawła. Czy da radę, czy będziemy mieli szansę na wspólne wyjście na cmentarz i zapalenie zniczy. Na wspólną modlitwę nad grobami bliskich. Jeszcze wczoraj gdy rozmawiałam z Pawłem na temat tego święta, miałam wrażenie że, on jest po prostu zły na tych co odeszli. Jego umysł nie jest w stanie ogarnąć tego, że są choroby przy których lekarze są bezsilni. Ciężko jest mu to wszystko wytłumaczyć. On ma świadomość tego że, jest chory, niepełnosprawny. Wie też jednak że, idąc do lekarza wypisuje leki które pomagają mu jakoś funkcjonować i żyje dalej. Nie umiera, nie odchodzi i nikogo nie zostawia.

    Na cmentarz pojechaliśmy rano, kiedy jest jeszcze mało ludzi. O dziwo, stanął z nami przy grobach, z nami zapalał znicze. Nie uciekał, po prostu był. Nasza wizyta na cmentarzu nie była zbyt długa, ale za to z pełnym szacunkiem dla zmarłych.............

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz