wtorek, 17 kwietnia 2012

17 kwietnia 2012


"Paweł a dieta."

   O ile dobrze pamiętam, wprowadziliśmy ją 21 lipca 2009 roku. Było to podczas Tygodnia Terapeutycznego, na który zostaliśmy zaproszeni, celem dokończenia diagnozy. Z zachowań Pawła, z obserwacji tego co je, jak funkcjonuje, można było wywnioskować że, ma ostrą Candydozę.

    Myślę że, grzybek ów, doskwierał mu od bardzo dawna…….tylko nikt z otoczenia na to nie wpadł. Jak łatwo się domyślić, nieleczony przez lata, musiał nieźle podziurawić jelita młodego. Fakt że, zaczęłam od zadka strony z tą dietą ( najpierw powinno być odgrzybianie, potem dieta), ale innego wyjścia nie było. Tylko tam, i tylko w tym momencie można było wprowadzić istotne zmiany żywieniowe. W domu by to nie przeszło, wszystko fruwało by w powietrzu jeśli nie dostał by tego co chce do jedzenia. Od początku miałam wrażenie jakby Paweł się tam mocniej skupiał na samokontroli swoich zachowań. Jakby chciał się pokazać z jak najlepszej strony.

    Poszłam więc za ciosem, odstawiłam cukier, mleko, i wszystko co zawierało gluten i konserwanty. Pomyślałam że, tydzień spędzony tylko na warzywkach, ryżu i kaszy kukurydzianej, na pewno mu nie zaszkodzi. Wytłumaczyłam mu przy tym, że cukier będzie, ale inny. Białego mu nie wolno!

  O dziwo zrozumiał.  I taki był początek.

   Po powrocie do domu, szybko zakupiliśmy Citrosept, oleje, enzymy trawienne, błonnik, osłonówkę na wątrobę, dodatkowe witaminy, mleko ryżowe, pieczywo bezglutenowe, nawet przyprawy kupowałam w specjalnym sklepie. Sprawdzałam żeby nie było konserwantów i tych innych wstrętnych rzeczy.

   Minął miesiąc, może dwa. Pojechaliśmy do lekarki, do Opola. Kiedy szliśmy do przychodni, jak zwykle, wystawiałam ręce, żeby kierować Pawłem. Paweł nigdy nie patrzył na ludzi, więc zwykle na nich wpadał, a za rękę nigdy nie dał się prowadzić. Nie wiem co rozproszyło moją uwagę, ale nie zauważyłam w tym momencie nic, żadnych zmian. Szłam i już jak automat wyciągałam te łapska. W drodze powrotnej, już po wizycie u lekarki, jakoś się rozluźniłam. Chyba dla tego że, dołączyła do nas Kasia, starsza siostra Pawła. Szliśmy tak sobie w trójkę. No właśnie „w trójkę”, i tu zapaliło mi się światełko w głowie, coś jest nie tak. Paweł idzie obok nas, nie kilometr przed nami. Słucha naszej rozmowy i bacznie obserwuje otoczenie. Nie wpada na ludzi, tylko najzwyczajniej ich omija. Wyglądało to tak, jakby się obudził ze snu, i chciał napatrzyć na zapas, bojąc się że, znów zapadnie w sen. Do końca życia nie zapomnę tego „spaceru”. Pierwszego wżyciu Pawła, w pełni świadomego.
Jak by było tego mało po kilku dniach, zaczepiła mnie jedna z Pań z naszej wioski. Sama była zdziwiona tym że, Paweł ostatnio na spacerach chodzi obok mnie, że stara się rozmawiać. Chciała wiedzieć  co takiego się z nim dzieje.

     Miałam już sporo materiałów w domu dotyczących autyzmu, kandydozy, diety, terapii i wszystkiego co się z tym wiąże. Postanowiłam jeszcze raz poszperać poczytać, i dojść do tego co mogło go tak zmienić.

    „Warto zwrócić uwagę na fakt, że większość dzieci Autystycznych ma problem z chorymi jelitami z tzw. Zespołem cieknącego jelita czy inaczej nazywanym nieszczelnym jelitem czy dziurawym. Dyspioza jelit w głównej mierze spowodowana jest przez drożdżycę układu pokarmowego. Głównym winowajcą zwykle jest CANDIDA ALBICANS ( lub inne, jest ich ok. 100 różnych rodzajów CANDIDA ).”

   No to pierwszą część odpowiedzi dopasowałam. Teraz druga, też bardzo istotna, bo ogólnie tworzy całość przyczyn poprawy w stanie Pawła ( na tamten czas, potem wyjaśnię dla czego).


    „Przed zastosowaniem diety zasadnym byłoby przeprowadzić dziecku badania na peptydy w moczu, inaczej zwane opiaty. Chodzi  tu o związki nie kompletnie strawionych cząsteczek białek, jakie znajdują się w glutenie tzw. Glutenomorfiny, które poprzez nieszczelne jelito dostają się do krwioobiegu. Podobne związki tworzą się również z kazeiny, która rozkłada w żołądku na kazomorfiny. Oba te związki poprzez nieszczelne jelito trafiają do krwioobiegu, a w następnej kolejności do układu nerwowego, a także do mózgu. Peptydy, które pochodzą z kazeiny lub glutenu swoją strukturą chemiczną przypominają opioidy takie jak morfina. Gdy docierają one do mózgu, dają efekt podobny jak po zażyciu narkotyku. Stąd bierze się okrojony jadłospis oraz przywiązanie do określonych potraw typu chlebek, serek homogenizowany, ciastka, pizza.”

   No to mamy całość, która na chłopski rozum mówi, że mając autystyka w domu, nie trzymając odpowiednich zasad żywieniowych, przy przeroście Candidy…….hodujemy sobie narkomana na własne życzenie.

   Wszystko to piękne i jasne, ale jak dotrzymać diety, przy dzisiejszych cenach, tego to już nikt nie napisał.  I na tym właśnie polegliśmy. Dziś za wszelką cenę musimy wrócić i do odgrzybiania, i do ostrej, radykalnej diety……….Po przymusie rezygnacji z diety ze względów finansowych, Pawła zachowanie znów się pogorszyło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz