poniedziałek, 20 maja 2013

20 maja 2013

    Znając życie, zanim skończę i opublikuję, będzie już 21 maja. Mniejsza z tym. Ważne że wczoraj była piękna niedziela. Świeciło słońce i mimo wiejącego wiatru było dość przyjemnie. Obiecałam mojemu Pudzianowi że, jak pozwoli mi w spokoju zrobić obiad, pojedziemy na rowery.

   Rowery są super motywacją. Był spokój. Zrobiłam szybciutko obiadek. Pudzian zaliczył nawet sjestę poobiednią, po czym znudzony zapytał czy już jedziemy.

- Ok!- powiedziałam.
- Szykuj rowery! A gdzie chcesz jechać?- spytałam jeszcze
- Do Kamila i Karola! - powiedział Paweł
- Dobra, a co tam będziesz robił?
- Pójdę na "ORLIKA"

   Szczęka mi nieco zwisła, ale pomyślałam "czemu nie, a nóż widelec cóś fajnego z tego wyjdzie. I pojechaliśmy. Kamil spał coś źle się czuł, ale za to Karol bardzo chętnie przystał na Pawła propozycję. Wygrzebał z komórki piłkę i poszliśmy. Zabawa była fajna, tyle że pod okiem matki to nie to samo co sam. Postanowiłam że, nagram filmek i ulotnię się na chwilkę gdzieś na bok. Paweł na początku miał problem z trafieniem do bramki, za to w matkę trafił celnie. Kurcze, a mnie się zdawało że, znów zjechałam z wagi. Chyba się jednak myliłam, skoro łatwiej trafić we mnie niż do bramki. Ramię boli mnie jeszcze dzisiaj.

A tak chłopaki biegali:


    Ponieważ fajnie im szło, tak jak pisałam, postanowiłam się ewakuować, co by dać im trochę swobody. Karol otrzymał szczegółową instrukcję obsługi kuzyna. Wytłumaczyłam że, Paweł ma w kieszeni telefon, jakby coś się działo ma zadzwonić. Ja będę u jego mamy.

   Dość chwilkę byłam już u siostry, gdy zadzwonił telefon. Odebrałam, w słuchawce odezwał się Paweł.

- Mama, krew z palca mi leci na "Orliku"!
- Paweł poczekaj chwilkę, już tam lecę!
- Ok, pa! - i rozmowa skończona. Jak zwykle.

Wyleciałam jak strzała, już miałam wsiadać na rower co by szybciej było. A tu z za murka wyłania się Paweł z Karolem, z buziami w kształcie banana. Paweł śmiał się i mówił jednocześnie:

- Mama kontuzja! - pokazując palec, z którego zdrapał mu się stary strupek. Za to siniaczek jest pokaźny na dłoni. No cóż, prawdziwy sport wymaga poświęceń.

   Za to dzisiaj włączyło mu się znów skakanie do sufitu. Ostatnia taka zabawa, skończyła się otartą kostką na dłoni. Wymyślił  sobie zabawę z tatem. Obaj skakali tak długo, aż dotkną sufitu. Pomijam fakt że, poszło przy tym 3 pary spodni. Młody swoją wagę ma, a żeby tacie dorównać, musiał mocniej się wybijać. Jak dotknęli sufitu palcami, postanowili podnieść poprzeczkę. Teraz dotykali pięściami. Paweł jednak cwaniak. Coby tacie dorównać, stanął na taborecie i się odbił. Sufitu dotkną pięścią, ale zdarł skórę z kostki.
Pytam go:

- Paweł! Boli!
- Sssss!!!!! a tam żartowałem!

   No cud jakiś czy cóś? Na żarty mu się zebrało.........i bądź tu mądry......

   P.S. Pojawił się u nas banerek "SIEPOMAGA", jest to kolejna forma pomocy dla Aleksa. Zachęcam do odwiedzania go.

2 komentarze:

  1. Filmik super.
    Poprosze jeszcze o filmik z podskoków Twoich facetów ;)
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  2. No taaaaaka niedziela to jest coś :D Paweł jaki podbieg zrobił! No i te żarty! SUPER!

    OdpowiedzUsuń