środa, 6 marca 2013

6 marca 2013.



    O ile sytuacja zdrowotna Pawła nieco się poprawiła, o tyle mój stan wszedł w bardzo nijaki. Grypsko troszkę odpuściło, zęby też jak na razie się uciszyły. Pojawił się problem z jedzeniem, ale to już inna para kaloszy. Czasem kiedy świat wali mi się na głowę, i zastanawiam się co jeszcze w życiu ma sens, Paweł staje się akumulatorem który ładuje mnie od nowa. I tak sobie żyjemy w wzajemnej symbiozie. On nie może żyć beze mnie, a ja bez niego. Ostatnie 2 dni były jak miód na skołatane nerwy.

    Wczoraj moje 2 chłopaki, Paweł i Piotrek, pojechali do Lewina na pocztę. Naszą zamknęli. Do Lewina tylko na rowerach, bo autobusu nie ma. Ja na rower po chorupsku jeszcze nie wsiądę, więc Paweł pojechał z Piotrem. Dostymulowało się dziecię moje że hej. Cały dzień był jak do rany przyłóż. Dzisiaj od rana, też jak anioł. Dzień był piękny i słoneczny, tym nie mniej opał trzeba było przyszykować. Poszliśmy razem po drzewo. Paweł zaczął rozmowę o dzidziusiu. Bardzo go to ciekawi. Pytał kiedy Kasia pojedzie do szpitala, kiedy wróci, ile lat ma dzidziuś, a na koniec stwierdził że, kupi maluszkowi rowerek na Allegro. Musiałam tłumaczyć mu że, maluszek nie będzie od razu jeździł na rowerku, że najpierw wszystkiego trzeba go będzie uczyć. Spytałam czy jako wujek pomoże nam w tym. Na koniec doszliśmy do wspólnego wniosku że, trzeba wymyślić coś na przyjęcie małego w domu........ale to jeszcze chwilę potrwa.
Potem przyszła Kasia, i tu znów zadziwiający tok myślenia Pawła się włączył.
-          Paweł chcesz zarobić? – spytała Kasia
-          Chcę! – z pełnym entuzjazmem odpowiedział Paweł.
-          To powynoś mi cegły z domu.
-          Ok. Już się robi! – krzyknął i zabrał się do pracy, zajęło mu to raptem 20 minut.

    Po skończonej pracy, Kasia powiedziała żeby się przebrał i pójdą na Skorogoszcz. Poszli. Wykorzystałam ten moment na sprzątanie, które troszkę mi zaległo. Kiedy wrócili, Kasia opowiadała jak przy bankomacie spytała Pawła czy chce pieniądze, czy zakupy. Najpierw powiedział że pieniądze, jednak gdy weszli do sklepu, stwierdził że „kupuje”. Do domu wrócił bardzo zadowolony. Ale najlepsze było po jakiejś chwili.

    Paweł, nacieszył się zakupami, pokręcił się po domu, po czym znów udał się do Kasi. Zaszłam zobaczyć co robi. Sprzątał jeszcze gruz, który został w remontowanym pomieszczeniu. Kaśka nie odpuszcza, wytykała wszystko co opuścił. Ha, myślała pewnie że, brat tak bezinteresownie. Widząc to poszła spokojnie do domu. Po chwili Paweł wpada, niosąc 2 złote, po czym Kaśka ze śmiechem:
-          Widziałaś cwaniaka, skończył i mówi do mnie: „No to co, znowu idziemy do bankomatu?”.

    Czasem się zastanawiam, co tak go blokuje że, są dni gdy nie jest w stanie logicznie myśleć, mówi tylko o tym co go interesuje, nie potrafi określić podstawowych rzeczy czy potrzeb. Kiedy toleruje tylko mnie i nie uznaje innych domowników. A są i takie, kiedy rozmowa nie stwarza mu problemu, jest otwarty na wszystko, i w tedy pozwala na chwilkę zapomnieć że, zmaga się z autyzmem.

    Choroba Pawła już dawno przestała mnie boleć, jest faktem i tego nie zmienimy. Boli mnie tylko to że, jego świat obraca się tylko wokół mnie, że nie jest w stanie dłużej wytrzymać w innym miejscu. Ile łatwiej by było, gdyby mógł korzystać chociażby z WTZ. Najdłużej wytrzymał w Kup, 2 lata. Potem splot różnych wydarzeń, znów spotęgował lęk przed światem. Ja wiem że, nie da się go uzdrowić ( jak wielu myśli że, to jest mój cel). Mi chodzi tylko o to żeby, wyrwać go z tej matni samotności w jaką wpada. Żeby mógł czerpać radość z życia, jaką dają kontakty z rówieśnikami.

    Synku, ja wiem że, obiecałam Ci że, przyjdą dla nas lepsze dni. I przyjdą, czasem tylko trzeba dłużej poczekać........standard który słyszysz od lat. Mam nadzieję że, kiedyś na pewno tak będzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz