wtorek, 2 grudnia 2014

2 grudnia 2014

   Ależ ten czas pędzi. Jak szalony. Masa rzeczy do ogarnięcia, wpisy trzeba by dodać nowe, bo jest i o czym.

   Z pewnością przydało by się zrobić wpis o naszym pobycie nad morzem. Ale jeszcze nie teraz. Pewna przygoda w drodze powrotnej, jeszcze tkwi w pamięci Pawła bardzo intensywnie.

   Zatem zaczniemy od diety. Nadal ją utrzymujemy. Po październikowej wizycie, nasza Pani dietetyk była tak zadowolona że, następną będziemy mieć w styczniu dopiero. Badania które robiliśmy, nie wykazały u Pawła celiakji. I chwała chociaż za to. Jest jednak bardzo podwyższony poziom alergenów. Z dotychczasowych działań wynika że: mleko, jednak gluten, soja. Dlaczego gluten?

   Po wprowadzeniu diety bezglutenowej, u Pawła zaczęły znikać opuchlizny na nogach, rękach i twarzy. Poprawia się wymowa, wspomniane picie napoi przez rurkę, dmuchanie. Ręce są bardziej elastyczne, chętniej chwyta do nich długopis. Co najważniejsze, wyraźna zmiana przy kąpieli. Pamiętacie jak zawsze pisałam że, w kąpieli ręce i nogi mu sztywnieją, są jak kołki i nie można ich zgiąć. Teraz pięknie zgina nogi i ręce przy myciu. Zwłaszcza palce u rąk. Zawsze pozostawiały wrażenie nie domytych, po grzebaniu w smarach od roweru. Teraz lśnią. Wydaje mi się że, to po prostu opuchlizny powodowały stan sztywnienia.

   Ulubionym posiłkiem Pawła na śniadanie jest zupa śniadaniowa, na którą dostaliśmy przepis od Pani dietetyk. Jadłospis ogólnie zrobił się ciekawszy. Chętniej zjada warzywa. Gorzej z mięsem i rybami. Po ostatniej wizycie, dostaliśmy zalecenie wdrożenia AVOCADO. Przyznam że, nie miałam pojęcia co to. Pojawiło się jednak w naszych wioskowych sklepach. O cenie lepiej nie mówić. Ale wdrożyć trzeba. Gdy przyniosłam pierwsze do domu, zastanawiałam się co z nim zrobić.

   Po obraniu sprawiało wrażenie jednej kupy tłuszczu. Z pomocą przyszło jabłuszko z sadu. Zblenderowane razem, z odrobiną stewii dały wspaniały deser. Paweł zawsze lubił serki  homogenizowane. Po wprowadzeniu diety, był z tym nie lada problem. Idąc do sklepu, kusiło i nęciło Niedźwiedziowe brzuszysko. Teraz wystarczy że powiem:

   - W domu zrobimy avocado! - i niedźwiedź odchodzi od pułki z łakociami.

   Pojawiła się w sprzedaży śmietanka ryżowa. Po konsultacji z Panią dietetyk, zmodyfikowaliśmy przepis na avocado tak że, smakuje dosłownie jak serek;

1 avocado
1 jabłko lub gruszka, może być też inny dozwolony owoc
sok z połowy limonki, bądź kilka kropli soku z cytryny
pół opakowania śmietanki ryżowej
miareczka stewii
łyżeczka słonecznika

Avocado, jabłko, słonecznik obieram i wstawiam na 15 minut do kąpieli solnej ( 1 łyżeczka soli + szklanka wody). Potem przepłukuję wodą czystą. Wkładam do pojemnika od blendera, dodaję stewię, śmietankę, sok z limonki i blenderuję na gładką masę.

A tak wygląda nasz deserek:



   Paweł zjada bardzo chętnie. Dzisiaj udało mi się wcisnąć w niego dorsza duszonego w warzywach. Pochłoną caluśką porcję.

Cóż, małymi kroczkami do przodu.

2 komentarze:

  1. Niesamowite ile można osiągnąć dobrze dobraną dietą! Brawo! Swoja drogą nie odważyłam się jeszcze na zakup avocado. Kończyło się zazwyczaj na oglądaniu i tyle...Teraz chyba skusimy się z Wojtkiem bo Wasz przepis jest bardzo zachęcający.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę polecam, sama też podjadam jeśli mi Paweł pozwoli:)

    OdpowiedzUsuń