piątek, 6 grudnia 2013

6 grudnia 2013

    "Myślę, czuję więc jestem!"........no właśnie JESTEM, żyję i mam się co najmniej nieźle, chociaż dokucza mi : chroniczny brak czasu i niezłe zmęczenie. Zafundowałam sobie w tym roku niezły maratonik, ale już pomału ogarniam to wszystko. Dużo czasu teraz poświęcam i wnusiowi, i Pawłowi.

    Dzisiaj tak na świeżo, opiszę jak ostatnio próbowałam przeforsować u Pawła to, że Mikołaja tak naprawdę nie ma. W końcu jest już dorosłym facetem, a matka ciut głupio wygląda, biegnąc ze sklepu z paczką pod ręką. A było to tak:

   Jakiś czas temu, wykreślając dni w kalendarzu Paweł zauważył że, zbliża się grudzień. Matka naiwna myślała iż, kawaler przeoczy słynną datę 6 grudnia. Błąd. Wieczorem zostałam wezwana na dywanik, przed oblicze Niedźwiedzia.
- Mamoooo! chodź no na chwilę, tylko na chwilę.............woła Paweł
- Słucham Cię synu............
Paweł leżał już w łóżku.
- A czy w tym roku przyjdzie do mnie Mikołaj?
- No nie wiem, a co byś chciał dostać...........spytałam ze strachem w oczach ( jakiś czas temu, tableta mu się zachciało) pierwsze co mi przyszło do głowy to: że zgredzik przypomniał sobie ów zamysł.
- Chciałbym wszystkie serki, wszystkie czekolady, wszystkie napoje.........
- Dobra, pogadamy o tym, ale najpierw opowiem Ci pewną legendę.............Tu matka zaczęła historię o tym: kto to był Mikołaj, odkrywając prawdę o tym iż, był to biskup. Obdarowywał biednych prezentami, i że już nie żyje, a 6 grudnia to jego imieniny. Na koniec spytałam:
- Wiesz już wszystko?
- Tak.........odpowiedział
Spokojnie skierowałam się do wyjścia, tuż przy samych drzwiach słyszę.....
- To co, przyjdzie do mnie ten KSIĄDZ........ręce mi opadły.

   Parę dni później, szliśmy z Kasią i Filipem na spacer. Paweł ni stąd, ni zowąd znów podjął temat Mikołaja.
- Będzie Mikołaj..........powiedział
- Jaki Mikołaj?........spytała Kasia...........a co Ty nie widziałeś ile kredytów Mikołaj musiał  wziąść, żeby wszystkim prezenty porobić?.........i było by dobrze, gdyby nie matki za długi jęzor.
- Powiedz Kasi, że Mikołaj zamienił je na MINI RATKĘ............co też Paweł głośno i dobitnie powtórzył.

   6 grudnia zaznaczony kółkiem w kalendarzu. Słowo się rzekło, kobyłka u płota. Ominąć się nie da. Dzisiaj tylko wstał wypytywał. Matka rad nie rad, zebrała  się w tą wichurę i popruła do LEWIATANA. Wszak to tylko "o krok", jakieś 500m.

   Wróciłam, Niedźwiedź siedział u Kasi. Zawołałam go żeby przyszedł bo jest coś dla niego. Kiedy pędzlował zawartość paczki, ja czmychłam do Kasi. Nam też KSIĄDZ coś dał. Kiedy tak siedziałyśmy i wkręcałyśmy ciacho, przyszedł Paweł.
- To co tam dostałeś od Mikołaja.........spytała Kasia
Paweł wymienił  całą zawartość paczki.
- O! To hojny był ten Mikołaj, bardzo dużo kasy na Ciebie wydał.......powiedziała Kasia
- Nie wiesz, mini ratka!............odpowiedział Paweł, robiąc z ust ogromnego banana.
- Mamo, ty się zastanów, jak my w tym roku kolędę przyjmiemy, skoro tak sobie zapamiętał tą MINI RATKĘ............rzekła Kasia, robiąc chyba jeszcze większego banana z ust niż Paweł

   I tak zakończyła się nasza historia Mikołajkowa w tym roku. Ciekawe jak było u Was?

P.S. Taki szybki nius; opanowaliśmy odkurzacz, ale o tym w kolejnym wpisie. Dobrej nocki wszystkim życzymy......


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz