Paweł ostatnio świetnie pracuje, co zawdzięczamy nowym pomocom
dydaktycznym. Niestety w jego zachowaniu pojawił się znów niepokój.
Powodem jest planowany wyjazd starszego brata do pracy. Ponieważ nie
miał możliwości podjęcia pracy blisko domu, najprawdopodobniej będzie to
delegacja. Problem tkwi w tym że, trzeba poczynić pewne plany z tym związane.
Paweł wyłapuje nawet nasze szepty, więc nie da się uniknąć tego bez jego
udziału. Nie wiem teraz czy już pisałam tu na blogu, jak Paweł zachowuje się
gdy kogoś z domowników nie ma.
Już od kilku dni, kładzie się bardzo późno spać. Przed położeniem się do
łóżka, upewnia się czy wszyscy są w domu. Rano, pierwsze co robi, sprawdza kogo
ubyło jak spał. Daje sobie wytłumaczyć kogo i dlaczego ubyło, ale potem przez
cały dzień marudzi……..Uspokaja się dopiero kiedy wokół niego są już wszystkie
znajome twarze. Wkurzające jest to, że, marudzi cały dzień, w końcu kiedy już
wszystko jest na swoim miejscu, robi totalną olewkę. Kładzie się, kołysze, i
ani „be, ani me, ani kukuryku”. Traktuje nas jak przedmioty, które najlepiej
żeby stały na półce i nikt ich nie ruszał.
Nie mam pojęcia, jak będzie reagował na nieobecność Piotrka w domu przez
dłuższy czas. Staramy się mu to już tłumaczyć, ale ile z tego rozumie i czy
chce to zrozumieć, tego nie wiemy. Czasem tak właśnie jest. Do tego wszystkiego pogoda! Od kilku dni
zanosi się na deszcz, powietrze ciężkie, aczkolwiek chłodne.
Do dziwnych zachowań wczoraj dołączyło coś czego u Pawła nie było. Nigdy
nie musieliśmy się bać, że, weźmie do buzi coś co może dla niego skończyć się
źle. On po prostu nic do buzi nie wkładał. Wczoraj po zajęciach dałam mu chwilkę
luzu. Pomyślałam wywieszę pranie. Spojrzałam jeszcze tylko za siebie, gdzie
idzie. Poszedł do sąsiada. Sąsiad robi właśnie remonty w obejściu i Paweł
czasem mu pomaga. Pranie wieszałam może 10 minut. W tym czasie Paweł oddalił
się z podwórka sąsiada. Poszedł na pobliski skwerek. Ławki, drabinki coś co
lubi. Wysłałam po niego Piotrka. I za chwilkę dzwoni telefon:
- Mamo, chodź szybko, Paweł zbiera
plastikowe butelki po wodach i dopija resztki.-
Myślałam że, wyjdę z siebie i stanę obok. Gdyby nie miał w domu,
mogłabym zrozumieć, ale ma…..Może to świadczyć tylko o tym że, przestał się bać
nowych wrażeń w obrębie jamy ustnej. Jest to o tyle niebezpieczne dla niego że,
może połknąć byle co. Dorosły facet, a trzeba pilnować jak maluszka. Najgorsze
że, zaczyna się buntować kiedy czuje nad sobą kontrolę. Cały czas miał taką
kontrolę, ale odkąd, zaczęto mu tłumaczyć że, jest już dorosły, nie może jakoś
pogodzić się ze swoją niepełnosprawnością i związanymi z nią ograniczeniami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz