To co dzisiaj przeczytałam na blogu Dorotki – mamy Zosi – dosłownie woła
o pomstę do nieba. Jakiś czas temu podobną sytuację opisywała Babcia Kubusia.
Jakieś duszyczki „szlaczek trafia” że, ktoś potrafi walczyć o swoje
dziecię, więc nie mniej nie więcej, uprzejmie donoszą na policję o „zbiórkach
publicznych” bez zgody MSW.
A zatem, jeśli ów duszyczka, będzie miała zamiar kiedyś dorwać się do
nas, to spieszę donieść „jej” czy „jemu”, że żyjąc przez całe lata w nędzy,
jest mi obojętne jakimi środkami zdobędę pomoc dla mojego Pawła. Obie Panie,
jak i Dorotka, tak i babcia Kubusia, są moją siłą w walce o jego dobro. Dorotkę mam zaszczyt znać osobiście, mało
tego bywa u nas w domu i wie jak jest. Do czego właściwie zmierzam? Do jednego.
Kolejny raz wychodzi na to że, ktoś czuje się bardzo pokrzywdzony przez
los, ale zamiast zabrać się do roboty, i coś w tym życiu zmienić, woli
zazdrościć i kopać pod kimś doły. Nie bierze jednak pod uwagę, „że kto pod kim
doły kopie, najczęściej sam w nie wpada”.
Przez całe lata, z chorobą Pawła borykaliśmy się sami. Mając 3 małych
dzieci, gdzie tylko jedna osoba pracowała, musieliśmy nie raz wyznaczać sobie
granice i priorytety. Być może dlatego nie było nas stać na lepszą
rehabilitację i leczenie dla Pawła. Kiedy próbowałam znaleźć jakąś konkretną
pomoc, zawsze słyszałam jedno „Paweł nie jest walczący o życie”. To spowodowało
że, w końcu przestałam prosić i zabiegać. I to był największy mój błąd. Stałam
się cicha, pokorna i nic dobrego z tego nie wynikło dla Pawła. Teraz „niech się
dzieje wola nieba”. Nie pozwolę sobie już nigdy więcej wmówić że, moje
dziecko nie ma do tego czy tamtego prawa, bo jest
upośledzone i autystyczne, i nic z tym nie można zrobić. Podobnie jak nie
pozwolę na to, by ktoś mi mówił że, moja praca przy nim, jest mniej warta, od
pracy przy osobie niepełnosprawnej fizycznie. Dlaczego o tym akurat mówię.
Miałam taką sytuację gdzie jedna z mam, mająca córkę na wózku, ale
sprawną intelektualnie. Powiedziała mi wprost ;
– Ty masz dobrze, on chodzi, czego Ci
więcej brakuje?
Było to w czasie gdy musieliśmy
wyprowadzić się z mieszkania na 2 piętrze, ze względu na Pawła fiksacje. Ta
rodzina mieszkała w tym mieszkaniu wcześniej, przed nami. Powiedziałam równie
wprost;
- Może i mam dobrze, ale Pani zapakuje
swoją córkę do wózka, postawi przy oknie i może lecieć na ploty, czy na zakupy,
ja nie mogę, bo moje dziecko uczy się w tym czasie latać……
Bywały dni i noce które nigdy się nie
kończyły. Kiedy Paweł nie spał nie mogłam spać i ja. Nigdy nie było wiadomo,
kiedy zniknie z domu. Nigdy w opiece nad Pawłem nie mogłam liczyć na pomoc, bo
nikt nie wiedział jak się nim opiekować. Nawet najbliżsi. W rezultacie musiałam
zostać w domu. Nasza bieda nie jest wynikiem lenistwa, po prostu z jednej
wypłaty z trójką dzieci i bez pomocy z zewnątrz nie da się godnie żyć.
Zawsze podziwiam i będę podziwiać
osoby i rodziny takie jak Dorotki, czy babci Gosi.
Marcin do dzisiejszego posta, dodał
zdjęcie siebie za kratami i opis w chmurce:
„Siedzę za to, że moje dziecko otrzymało od dobrych Aniołów kredki,
plastelinę, pomoce dydaktyczne do terapii, siedzę bo sprzedałem kilka
kalendarzyków z informacją o 1% podatku na rzecz dalszego leczenia mojej
córeczki……..Dostałem grzywnę, a że nie stać mnie by ją zapłacić odsiaduję………”
Ja ujęłabym to tak:
„To co dostanie moje dziecko, to sprawa dobrych ludzi…….widok jego oczu,
przy odbiorze podarunku jest bezcenny………a grzywna? Grzywna to tylko dodatek, za
który nie mogę zapłacić kartą VISA, więc idę do paki, na wczasy zafundowane po
21 latach, na koszt podatników”…………
Jedno co mogę poradzić owej duszycce-donosicielce, to to że: zazdrość,
bezradność i chamstwo, nie jest lekiem na całe zło.........
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz