Wczoraj już nie miałam sił by pisać. Nadrabiam zatem dzisiaj. We wtorek
wieczorem, ustaliliśmy z Pawłem że, jedziemy w środę do Opola. Trzeba było
zrobić zakup nowych butów, stare się rozleciały.
Uzgodnienia zakładały że, jedziemy rowerami do Przeczy ( 4 km), potem
pociągiem do Opola. Paweł uwielbia jazdę pociągiem, chociaż przy wysiadaniu
mamy niewielkie problemy. Zwłaszcza jeśli siedzimy dalej od wyjścia, a jest
tłok w przedziale. Mało istotne, ważne żeby młody miał, chociaż troszkę
przyjemności.
Plan zrobiony rano, i tak niecierpliwość z jego strony dało się wyczuć.
O 10 godzinie wyjechaliśmy z domu, tak pruł rowerem przed siebie, że jeszcze
ponad 20 minut czekaliśmy na pociąg. W końcu przyjechał. Po przyjeździe do
Opola padło pytanie – „ a pójdziemy do restauracji?”. Szczęka mi opadła, ale
odpowiedziałam że „ tak” i poszliśmy. W zaprzyjaźnionej kawiarence, personel
miło nas przywitał. Zamówiłam mu frytki, Pani zaproponowała mielonego do tego. Aż
miło było patrzeć jak wcina. Dostał nawet ciasto na deserek, z którym też
świetnie sobie poradził. Po wyjściu z kawiarenki poszliśmy na miasto, gdzie
czekała na nas Pawła siostra. Oczywiście nie obyło się beż wizyty w SOLARISIE.
Pamiętne miejsce dla Pawła ze względu a ruchome schody, których widok go
paraliżuje. Kasia wpadła na pomysł że, tym razem poruszać się między piętrami,
będziemy windą. Było super, Kasia kupiła co trzeba, Paweł pooglądał wystawy.
Nadeszła część na nasze zakupy. SOLARIS niestety nie dla nas ze swoimi cenami.
Poszliśmy do innego sklepu, kupiliśmy buty, potem na targ. Obiecałam Pawłowi
kupić plecaczek na wyjazdy rowerowe. Na targu natrafiłam w końcu na cyfrowy
zegar ścienny. Od dawna takiego szukałam. Paweł ma problem z odczytywaniem czasu
według wskazówek. Świetnie za to radzi sobie z cyfrowym zapisem czasu, łatwiej
mu w tedy poczekać. Kupiłam go za całe 35 zł.
Na końcu szybko na pociąg, z pociągu na rowerki i do domku. W pociągu
Paweł sprawiał wrażenie zmęczonego. Myślałam że, jak wrócimy padnie jak kawka,
a ja trochę odsapnę. W domu czekała jednak na nas niespodzianka.
Podczas naszej nieobecności, kurier dostarczył przesyłkę od Pani Joli W.
Ileż było radości, gdy przeczytał że, paczka adresowana jest do niego.
Szybciutko rozpakował. Największe wrażenie zrobiła na nim tablica magnetyczna
sucho ścieralna, i wszystkie dodatki. Zabrał to szybko do pokoju. Zaczął
magnesami przypinać swoje wydruki, potem przepisywać to co na nich było, potem
ścierać. W między czasie brat Pawła, montował już tablice korkowe.
Teraz pozostało nam już tylko rozplanować, która do czego ma służyć, i
ruszyć w końcu z miejsca. Najwyższa bowiem pora. Od kilku dni Paweł znów
wykazuje zainteresowanie tym co wokół niego się dzieje. W ostatnim czasie udało
nam się częściowo wrócić do diety, zaczęliśmy odgrzybianie CITROSEPTEM, no i są
już pierwsze efekty.
Chętniej bierze udział w zaplanowanych zadaniach, więcej się rozgadał,
zaczął w końcu wychodzić po za ramy naszego domu i podwórka. Mniej też jest
zachowań trudnych, a te które się zdarzają, opanowujemy już na starcie.
Z tego co wywnioskowałam z rozmowy z Panią Jolą, od dawna śledziła losy
Pawła. Była częstym gościem jeszcze na poprzednich blogach, ale o ile dobrze
pamiętam, wówczas nie mieliśmy jeszcze sprecyzowanej formy pomocy dla Pawła.
Nie należeliśmy do żadnej fundacji, tylko do stowarzyszenia. Szansa zapisu
Pawła do fundacji pojawiła się dopiero w tym roku. Co za tym idzie mogliśmy
ruszyć też z akcjami „Aktualne Potrzeby”, zachęcamy zatem do zgadania w
zakładkę i kontakt z nami.
Dzięki Pani Joli, możemy od jutra ruszać też z innymi działaniami,
bardziej edukacyjnymi i poprawiającymi komunikację. Zaczniemy w końcu trenować
jego własne „ja”, uczyć upływu czasu i tworzenia poprawnych zdań. Tak żeby mógł
złapać kontakt z ludźmi nawet gdy, mnie przy nim niema.
Bo teraz robię dosłownie w roli
tłumacza, co go irytuje……….
Zatem ogromnie dziękujemy Pani Joli, może jej pierwszy krok przyczyni
się do tego że, znajdzie się więcej ludzi chcących nam pomóż.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz