Najdziwaczniejsze
fiksacje Pawła.
Temat podjęty za sprawą Magdy. Kiedyś na
gg, opowiadałam jej historię ze spłuczką. Teraz poprosiła mnie o spisanie, tych
najdziwniejszych fiksacji. Zatem proszę, jest tekst.
Pomijając fakt fiksacji które zwykle
towarzyszą ludziom dotkniętym autyzmem: układanie zabawek w szeregu, kręcenie
przedmiotami, bądź notoryczne wprowadzanie ich w jakikolwiek ruch, monotonne
jedzenie, klaskanie, tupanie, kołysanie; bywają fiksacje zupełnie zaskakujące,
utrudniające niebywale codzienne życie.
Paweł też
miał takie.
Pierwszą z nich była stara pralka Frania.
Siadały w niej już łożyska, i w pewnym momencie
wirnik wydawał dźwięk, charakterystycznego „kliku”. Wyraźnie dawało się
zauważyć że, Paweł w momencie gdy pralka prała, zachowywał się bardzo
spokojnie. Siadał przy niej, patrzył na nią. Czasem kładł się na podłogę i
kołysał całym ciałem aż zasnął. Moment kończenia pracy przez pralkę, budził
Pawła. Paweł wybudzał się wówczas
ogromnym krzykiem, domagając się puszczenia jej na nowo. To dotyczyło
dnia, bo wieczorem starczyło puścić ją tylko po to by zasnął i był spokój przez
całą noc. W końcu pralka padła, nowa Frania nie posiadała już „klika”, więc
Paweł znalazł nową fiksację.
Drugą była spłuczka w toalecie. Miał manię
wlatywania co 5 minut do łazienki, tylko po to by uruchomić spłuczkę.
Automatyczna spłuczka szybko się popsuła. Nie mieliśmy kasy żeby kupić nową,
więc zamontowaliśmy zwykły zawór. Problem tkwił w tym iż, zawór za każdym razem
trzeba było otwierać i zamykać aby woda nie leciała non stop. I tu okazał się
raj dla Pawła, dla nas piekło. Trwało to około roku, w tym czasie, rachunek za
wodę urósł nam kosmicznie. Walczyliśmy z tą fiksacją jak mogliśmy. Kiedy jednak
zauważył że, w dzień jest ostro przez nas pilnowany. Czekał aż pozasypiamy,
wstawał uruchamiał zawór, po czym kład się do łóżka i zasypiał. Po wymianie
zaworu na oryginalną spłuczkę, dalej latał do łazienki, z tym że nie spał już w
nocy. Spłuczka znów padła, znów pojawił się zawór na chwilę, i znów to
samo………..Rad nie rad, nie patrząc na okazjonalnych gości, rozmontowaliśmy
całkowicie i zawór i spłuczkę. Obok toalety mamy wannę, więc zaczęliśmy używać
do spłukiwania prysznica. I tym razem przechytrzyliśmy Pawła. Kiedy próbował
puszczać prysznic, szłam za nim i oblewałam go. Nigdy nie lubił być mokry. Od
małego był problem z kąpaniem, więc szybko zaczął unikać prysznica. Co zatem
spowodowało fiksację na spłuczkę? Dziś wydaje mi się że, był to sam dźwięk
lecącej wody…………po prostu wyciszał go podobnie jak pralka z „klikiem”. Pokój
Pawła sąsiadował z łazienką, więc przez ścianę słyszał dźwięk lecącej wody. A
dźwięk wytłumiony właśnie ścianą, przypominał szum wody w rzece. I to chyba
cała tajemnica spłuczki.
Trzecia fiksacja to dwie książki; Tuwima i
Brzechwy. Przez ładnych kilka lat, były nieodłącznym składnikiem dwóch
poprzednich fiksacji. Kładąc Pawła w południe spać, musiałam siadać obok niego
i czytać. W jednym dniu szedł Tuwim a w drugim Brzechwa. Czytałam zatem i obserwowałam,
kiedy wydawało mi się że, Paweł już mocno śpi, przestawałam. Nigdy jednak nie
zdążyłam dojść nawet do drzwi pokoju. Kiedy odwracałam się do wyjścia, za
plecami, słyszałam cały ostatni wers na którym skończyłam. Nie było ”czytaj mi
jeszcze”, tylko cały wers wyrecytowany i trzy słowa z następnego, co było
wyraźnym sygnałem „ a ty matka gdzie? Jeszcze nie koniec książki! Jeszcze się
nie wyspałem!”. Nie wiem tylko czy o wyspaniu mogła być mowa, skoro we śnie był
w stanie zapamiętać cały wers wierszyka który skończyłam.
Czwarta to firanki. Wieszając u Pawła w
pokoju firanki, musiałam bardzo uważać żeby, nie sięgały za linię parapetu.
Kiedy były krótkie, było w porządku. Gdy powiesiłam długie, wchodząc rano do
pokoju, doznawałam szoku. Paweł wstawał w nocy, brał nożyczki i ciął je w
„rolety pionowe”. Wyglądał to tak że, w miejscu gdzie robiłam zakładki i
powstawała linia załamania, firanka była rozcinana od dołu do samej góry.
Precyzja polegała na tym że było to rozcięcie idealnie proste, jakby używał do
tego linijki, przy czym każdy pasek trzymał się „żabki”, widniejącej na
karniszu.
I tak latami fiksacje były, są i będą.
Paweł nawet jeśli jakąś już odpuści, ma w zanadrzu nową. Niektóre z nich,
wracają, jak chociażby układanie wszystkiego według koloru. Był czas kiedy
segregował kolorami w naszej obecności. Potem przestał. Myśleliśmy że wyrósł z
tego. Bardzo się myliliśmy. Fiksacja znów wróciła, zmieniły się tylko
przedmioty. Kiedyś to były klocki, kredki, farby. Teraz klamerki, rowery. Spróbuję
odnaleźć zdjęcia klamerek i rowerów.
Najgorzej miały się u nas książki. Tuwim i
Brzechwa, byli nietykalni z resztą książek bywało ciężko. Jeśli książka miała
uszkodzony chociażby rożek, żywot jej był marny. Gdy była nowa, lądowała na
półce i była nie do ruszenia. Musieliśmy ostro wyznaczyć granicę, między jego
książkami, a podręcznikami starszego rodzeństwa. Wiele bowiem podręczników
szkolnych kupowaliśmy już używanych, a jak wiadomo stan takowych bywa różny.
Więc najczęściej padały „ofiarom” Pawła.
Hmmm……..czasem dobrze jest tak powspominać,
zwłaszcza kiedy widoczna jest różnica między tym co było a jest……
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz