"Paweł a dieta."
O ile dobrze pamiętam,
wprowadziliśmy ją 21 lipca 2009 roku. Było to podczas Tygodnia Terapeutycznego,
na który zostaliśmy zaproszeni, celem dokończenia diagnozy. Z zachowań Pawła, z
obserwacji tego co je, jak funkcjonuje, można było wywnioskować że, ma ostrą
Candydozę.
Myślę że, grzybek ów, doskwierał
mu od bardzo dawna…….tylko nikt z otoczenia na to nie wpadł. Jak łatwo się
domyślić, nieleczony przez lata, musiał nieźle podziurawić jelita młodego. Fakt
że, zaczęłam od zadka strony z tą dietą ( najpierw powinno być odgrzybianie,
potem dieta), ale innego wyjścia nie było. Tylko tam, i tylko w tym momencie
można było wprowadzić istotne zmiany żywieniowe. W domu by to nie przeszło,
wszystko fruwało by w powietrzu jeśli nie dostał by tego co chce do jedzenia.
Od początku miałam wrażenie jakby Paweł się tam mocniej skupiał na samokontroli
swoich zachowań. Jakby chciał się pokazać z jak najlepszej strony.
Poszłam więc za ciosem,
odstawiłam cukier, mleko, i wszystko co zawierało gluten i konserwanty.
Pomyślałam że, tydzień spędzony tylko na warzywkach, ryżu i kaszy
kukurydzianej, na pewno mu nie zaszkodzi. Wytłumaczyłam mu przy tym, że cukier
będzie, ale inny. Białego mu nie wolno!
O dziwo zrozumiał. I taki był
początek.
Po powrocie do domu, szybko
zakupiliśmy Citrosept, oleje, enzymy trawienne, błonnik, osłonówkę na wątrobę,
dodatkowe witaminy, mleko ryżowe, pieczywo bezglutenowe, nawet przyprawy
kupowałam w specjalnym sklepie. Sprawdzałam żeby nie było konserwantów i tych
innych wstrętnych rzeczy.
Minął miesiąc, może dwa.
Pojechaliśmy do lekarki, do Opola. Kiedy szliśmy do przychodni, jak zwykle,
wystawiałam ręce, żeby kierować Pawłem. Paweł nigdy nie patrzył na ludzi, więc
zwykle na nich wpadał, a za rękę nigdy nie dał się prowadzić. Nie wiem co
rozproszyło moją uwagę, ale nie zauważyłam w tym momencie nic, żadnych zmian.
Szłam i już jak automat wyciągałam te łapska. W drodze powrotnej, już po
wizycie u lekarki, jakoś się rozluźniłam. Chyba dla tego że, dołączyła do nas
Kasia, starsza siostra Pawła. Szliśmy tak sobie w trójkę. No właśnie „w
trójkę”, i tu zapaliło mi się światełko w głowie, coś jest nie tak. Paweł idzie
obok nas, nie kilometr przed nami. Słucha naszej rozmowy i bacznie obserwuje otoczenie.
Nie wpada na ludzi, tylko najzwyczajniej ich omija. Wyglądało to tak, jakby się
obudził ze snu, i chciał napatrzyć na zapas, bojąc się że, znów zapadnie w sen.
Do końca życia nie zapomnę tego „spaceru”. Pierwszego wżyciu Pawła, w pełni
świadomego.
Jak by było tego mało po kilku dniach,
zaczepiła mnie jedna z Pań z naszej wioski. Sama była zdziwiona tym że, Paweł
ostatnio na spacerach chodzi obok mnie, że stara się rozmawiać. Chciała
wiedzieć co takiego się z nim dzieje.
Miałam już sporo materiałów w
domu dotyczących autyzmu, kandydozy, diety, terapii i wszystkiego co się z tym
wiąże. Postanowiłam jeszcze raz poszperać poczytać, i dojść do tego co mogło go
tak zmienić.
„Warto zwrócić uwagę na fakt, że większość dzieci Autystycznych ma
problem z chorymi jelitami z tzw. Zespołem cieknącego jelita czy inaczej
nazywanym nieszczelnym jelitem czy dziurawym. Dyspioza jelit w głównej mierze
spowodowana jest przez drożdżycę układu pokarmowego. Głównym winowajcą zwykle
jest CANDIDA ALBICANS ( lub inne, jest ich ok. 100 różnych rodzajów CANDIDA ).”
No to pierwszą część odpowiedzi
dopasowałam. Teraz druga, też bardzo istotna, bo ogólnie tworzy całość przyczyn
poprawy w stanie Pawła ( na tamten czas, potem wyjaśnię dla czego).
„Przed zastosowaniem diety zasadnym byłoby przeprowadzić dziecku badania
na peptydy w moczu, inaczej zwane opiaty. Chodzi tu o związki nie kompletnie strawionych
cząsteczek białek, jakie znajdują się w glutenie tzw. Glutenomorfiny, które
poprzez nieszczelne jelito dostają się do krwioobiegu. Podobne związki tworzą
się również z kazeiny, która rozkłada w żołądku na kazomorfiny. Oba te związki
poprzez nieszczelne jelito trafiają do krwioobiegu, a w następnej kolejności do
układu nerwowego, a także do mózgu. Peptydy, które pochodzą z kazeiny lub
glutenu swoją strukturą chemiczną przypominają opioidy takie jak morfina. Gdy
docierają one do mózgu, dają efekt podobny jak po zażyciu narkotyku. Stąd
bierze się okrojony jadłospis oraz przywiązanie do określonych potraw typu
chlebek, serek homogenizowany, ciastka, pizza.”
No to mamy całość, która na
chłopski rozum mówi, że mając autystyka w domu, nie trzymając odpowiednich
zasad żywieniowych, przy przeroście Candidy…….hodujemy sobie narkomana na
własne życzenie.
Wszystko to piękne i jasne, ale
jak dotrzymać diety, przy dzisiejszych cenach, tego to już nikt nie
napisał. I na tym właśnie polegliśmy.
Dziś za wszelką cenę musimy wrócić i do odgrzybiania, i do ostrej, radykalnej
diety……….Po przymusie rezygnacji z diety ze względów finansowych, Pawła
zachowanie znów się pogorszyło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz