Dziwny świat z jakim nam się przyszło
zetknąć. Tak bardzo nie zrozumiały, zaskakujący, z prosto zbudowanym
porządkiem, od którego niemalże wszystko zależy. Drobna rzecz, zmieniająca
swoje miejsce, dla nas neurotypowych bez znaczenia, dla Autystyka nie do
przyjęcia. Z jakiegoś powodu, pobudza w nim lęk, czasem nawet agresję, jeśli
nie wychwycimy w porę lęku i nie usuniemy bariery, która go powoduje.
Szybka jazda na rowerze, zatrzymywanie
się dosłownie milimetry przed przeszkodą. Huśtanie na huśtawce od przysłowiowej
„deski do deski” i równie szybkie zatrzymywanie się. Po to żeby móc poczuć
swoje ciało. Obrzydzenie na widok plasteliny, gliny, masy solnej czy nawet
zwykłego ciasta. Wstręt do wody (za sprawą zajęć na basenie, odrobinę się
zmniejszył), przy czym nadal pozostała sztywność rąk przy myciu, do tego
stopnia że, prędzej mógłby człowiek połamać mu palce, niż zmusić je do zgięcia.
Nie możność samodzielnego umycia się w kąpieli (tu jeszcze nie znaleźliśmy
rozwiązania). Do wanny wejdzie tylko gdy jest pełna wody, nie dotknie się gąbką
żeby się umyć, twarz myje jak „kotek”, tylko usta. Taki właśnie jest świat
naszego Syna. Strach przed spojrzeniem w ludzkie oczy, czy swoje odbicie w
lustrze. Niechęć do robienia sobie zdjęć, czy nakręcania filmów. Jednostajność
posiłków (odrobinę zmodyfikowana przez najprawdopodobniej masaże, które
dowrażliwiły jamę ustną). Teraz już jest w stanie zjeść większość tego co mu
podamy, ale rytuał jedzenia mleka z kaszą, ziemniaków z burakami pozostał.
Doszedł tylko nowy, długo przez nas wyczekiwany, bo aż 18 lat. Rytuał jedzenia
chleba. Chleb musi być tylko z pasztetem, nie może być posmarowany margaryną,
czy przełożony kiełbasą, muszą to być 4 kromki, przykryte. Nie jest w stanie
dotknąć chleba, żeby czuć pod palcami pasztet. Fenomenalna pamięć do
przedmiotów w jego otoczeniu, zwłaszcza tych które sam odłoży, kiedy zmieniają
miejsce położenia jest istny szał. Kiedy komuś coś pożyczamy, musimy robić to
tak, żeby nie widział. Jak zobaczy, a dana rzecz ie wróci na czas, nie pójdzie
spać, albo idzie sam odebrać. Fakt że, nie interesuje go moja osoba
bezpośrednio, z reguły traktuje mnie jak powietrze, albo na zasadzie jest to dobrze,
niema to przeżyje. Jeśli jednak zniknę na dłuższy czas z jego „pola widzenia”
zaczyna się Sajgon. Nie zna pojęcia „żart”. Nie zna reguły upływu czasu.
Rozmowa o sprawach dnia codziennego, planowanie czegoś przez nas, co musi jakiś
czas potrwać, musi odbywać się bez jego obecności. Jeśli podsłucha, ie idzie mu
wytłumaczyć że, owszem, to będzie ale za jakiś czas. Inaczej dzieje się, jeśli
znamy termin realizacji jakiegoś celu. Wówczas pomocną rzeczą jest kalendarz,
wiszący na stałym miejscu, gdzie możemy zaznaczyć dzień, i co chwilkę mu
pokazywać, żeby odpowiadać na ciągle zadawane jedno i to samo pytanie „kiedy”.
Autyzm to nie tylko rytuały. To też
często alergie pokarmowe, Candydoza – grzyb z rodziny drożdżaków. Jest on
naturalną florą fizjologiczną, występującą w organizmie każdego człowieka.
Staje się niebezpieczny, kiedy rozrasta się w sposób niekontrolowany. Główną
przyczyną zaś tego rozrostu, jest słaby system odpornościowy człowieka, częste
antybiotykoterapie. Te zaś towarzyszyły Pawłowi od najmłodszych lat. Candydoza,
nie wykryta i nie leczona, może prowadzić do zespołu „nieszczelnego jelita”.
Brak bezpośredniej komunikacji z jego
strony. Paweł nie potrafi określić dokładnie czego od nas oczekuje, co mu tak
naprawdę przeszkadza, co mu się podoba i sprawia przyjemność. Tego wszystkiego
musimy się domyślać. Jest „zadaniowcem”, jak określają go terapeuci. Często
bywa tak że, podejmuje się prac lub zadań, którym nie jest w stanie sprostać,
czuje się przemęczony, ale coś takiego jak odpoczynek dla niego nie istnieje w
danym momencie. I albo dochodzi do wybuchu emocji (z którymi sobie nie radzi,
też nie potrafi ich określać), albo jeśli uda mu się dokończyć wybrane przez
siebie zadanie, odpoczywa. Bardzo długo.
To tylko część, zaburzeń
towarzyszących Pawłowi od zawsze. O tym że, można je w jakiś sposób skorygować,
by jego życie, jego świat był łatwiejszy do ogarnięcia, dowiedzieliśmy się
bardzo późno. Na nasze szczęście, Paweł pokazuje że, nie jest za późno na
zmiany. Trzeba tylko iść z nimi bardzo powoli. Próba szybkiej reakcji z naszej
strony, chęć pomocy mu już i teraz, po blisko trzech latach zakończyła się regresem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz