W zasadzie pierwszy dzień wiosny. Ale na tą
trzeba będzie chyba dłużej poczekać. Wszystko wskazuje na to że, pisanie Pawła
to nie „wybryk losu”. Dalej trwa zabawa na gg, doszło uczenie się meilowania. W
między czasie ćwiczenia, staram się mu uzmysłowić, iż w niektórych wypadkach
pomocne są piktogramy. Ilekroć nie wie jak napisać potrzebne mu słowo, podsuwam
mu je, i szukam razem z nim.
Basia pytała w komentarzu, czy Paweł czeka
aż, ktoś mu odpisze? Na początku pisał bez oczekiwania na odpowiedź. Teraz
czeka na reakcję drugiej strony. I co ważniejsze, zależy mu na tym. Kiedy pisze
ze mną, wręcz domaga się odpowiedzi. Nawet nie macie pojęcia jak się cieszył,
kiedy opublikowałam jego komentarz, i zobaczył że, ktoś na niego odpowiedział.
Sam odczytał na głos osoby które pisały, i teksty które się pojawiły.
Teraz wyjaśnię dlaczego tak mi zależy na
tym żeby uskutecznić to pisanie. Otóż. Paweł ma bardzo ciężką wymowę. W dużej
części nie da się już nic zrobić. Jest to efekt zbyt wysokiego podniebienia.
Tzw. „gotyckiego”. Staram się dalej wprowadzać różne ćwiczenia logopedyczne, w
chwili obecnej są to głównie szumki. Drugi problem jest taki że: Paweł mówi
szybko, często nie oddzielając wyrazu od wyrazu. Zdanie płynie ciągiem, co daje
efekt taki jak, historia wykręconej żarówki i ciężarówki. Kiedy pisze
długopisem, trzeba siedzieć przy nim, i przypominać o odstępach między
wyrazami. Do tego zwykle używam słowa „spacja”, bo póki co, język komputerowy
bardziej do niego przemawia. Jak pisze na komputerze, nie trzeba mu przypominać
o spacji. Robi ją w sposób zupełnie naturalny. Podobnie było, jak uparł się na
jeden i ten sam temat, wałkowany tygodniami. Długo nam zajęło rozpracowanie, że
wystarczy mu powiedzieć: „Paweł dysk Ci się zaciął, zresetuj się!”. I było po
sprawie.
Kwestia pamiętania pewnych wydarzeń z
życia, też jest dla Pawła trudna. Długo było tak że, kiedy pytaliśmy co robił w
danym dniu, odpowiadał że „nic”. Dopiero po trzech – czterech dniach,
przypominał sobie pewne szczegóły i starał się je opowiadać. Na początku
pojedynczymi wyrazami. Za kilka dni, znów odtwarzał to co widział i już
pojawiały się proste zdania. Forma bezpośredniego dzielenia się informacją,
zaczyna się dopiero teraz, kiedy usiłuje pisać proste wypowiedzi, chcąc opisać
dane wydarzenie. Najbardziej cieszy mnie to, że jest to coś, co ewidentnie
sprawia mu przyjemność.
Ostatnio bardzo poprawiło się zachowanie.
Sprawia wrażenie, jakby faktycznie, dużo więcej do niego docierało. Nie wiem
czy pisałam już o tym że, miał 2 psy. W niedzielę „odszedł” nasz staruszek
wilczur LARK. Bardzo się bałam jak Paweł to zniesie. Czy znów nie pojawią się
objawy regresu. Czy nie nastąpi atak agresji. Rozmawiałam z nim na ten temat.
Słuchał. Zadawał pytania. Nie bardzo wiedziałam, jak dokładnie mu to
wytłumaczyć. Przecież nie powiem mu w prost że, pies zdechł, bo to słowo dla
niego nic nie znaczy. Użyłam słowa „umarł”, tak jak w stosunku do ludzi. Słowo
„umarł”, Paweł poznał bardzo dobrze na przełomie
2010/11 roku. W domu mieliśmy trzy pogrzeby. Zmarła moja teściowa (cudowna
kobieta), potem mój tato i na końcu Krzyśka siostra. Myślę że, w dużej mierze
stąd wziął się późniejszy regres.......a co za tym idzie, rezygnacja ze szkoły.
Paweł nie rozumiał wówczas tego co się działo. Nie pytał. Dusił to w sobie. Rozmowa
o psie zajęła nam godzinę. W końcu, kiedy nadeszła ta chwila, przyszedł Piotrek
i powiedział: już koniec. Paweł wstał, i głośno oznajmił: „czas pożegnać się z
Larkiem, pójdziesz ze mną?”. Poszłam. I powiem Wam że, długo nie zapomnę tego
pożegnania.........i mam nadzieję że, większość właścicieli tak żegna swoje
psy. W domu jest jeszcze Reksio, zwykły burek podwórkowy. Paweł bardzo go teraz
pilnuje. Reks jest typowym „powsinogą”.
Praktycznie, nasze psy nie znały łańcucha. Paweł nie pozwala na upinanie. Stąd
też, nie małe kłopoty są. Ale to już inna „para kaloszy”.
Co do mojego zdrowia, jest nieco lepiej,
dzięki Kasi z Gliwic, Paweł ma maść która jest mu potrzebna, a ja dostałam
niezły zestaw witamin. Kasieńko bardzooo dziękuje.
Wczoraj, przyszła kolejna paczka z
rzeczami dla naszego maluszka. Od Pani Kingi z Dębna. Bardzo dziękujemy. Boże,
jak maluch zacznie rozumieć, będę musiała mu to wszystko opowiedzieć. Jeszcze
raz dziękuję wszystkim, którzy wspierają malca. Życie w naszym kraju, z dnia na
dzień staje się coraz cięższe. Nas jakoś problemy nie chcą omijać. Wręcz
przeciwnie, walą się hurtem. Co raz trudniej zasnąć w nocy. Od myślenia głowa
boli. Dobrze że, Paweł „zajca” nie kojarzy. Bo przecież wnet kolejne święta za
pasem. Nawet o nich nie myślę.
Gdyby jednak matka mogła złożyć zamówienie
do „zajca”, oj znalazło by się parę. Oczywiście nie związanych z matką........A
tak.matka spada do łóżka, liczy na to że, zaśnie w końcu. Może chociaż w snach,
poogląda sobie „zajca”..........
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz