piątek, 27 czerwca 2014

27 czerwca 2014

   Uff.......dopiero co wyrobiłam się ze wszystkim, chwilka czasu dla siebie, więc kawa i zasiadam do pisania. Jak obiecałam opiszę wizytę we Wrocławiu.

   Paweł spania nie miał. Wstał już o 5 rano. Pociąg mieliśmy o 8.19 ale, oczywiście bał się spóźnić,więc na stacji w Przeczy kwitliśmy od 7.30. Ciągle pytał o Panią Anię. Tłumaczyłam mu że, będzie w pociągu, jak dojedzie pokiwa nam, żebyśmy wiedzieli gdzie jest. Kiedy nadjechał pociąg, skakał z radości jak małpka, klaskał, machał dwoma rękami i nie mógł się już doczekać otwarcia drzwi. Kiedy w końcu byliśmy w środku, wykrzykiwał głośno:

- Mówiłem, mówiłem!!!!!!

Po drodze, wymieniał wszystkie stacje w kolejności jakiej będzie zatrzymywał się pociąg. Omówiliśmy w między czasie plan wizyty. Zakładał on najpierw badania, w nagrodę obiecany sklep SPOŁEM, potem wizyta u Pani dietetyk.

Badania zaliczyliśmy bardzo szybko. Paweł okazał się DOROSŁYM facetem, który w tej kwestii nie stwarza już problemów.

Po wyjściu z laboratorium, udaliśmy się do przybytku zwanego SPOŁEM. Ło matuchno, przybytek spożywczy, ni w ząb nie znajdziesz tam talerza. Ponieważ czasu masa nam  została, postanowiłyśmy z Panią Anią że, po krążymy po ul. Powstańców Sląskich, i poszukamy jakiegoś sklepu z zastawą stołową. W między czasie, wpadliśmy na małe co nieco do restauracji z pierogami. Paweł rzecz jasna - ziemniaczki z buraczkami życzył sobie:


NO GDZIE TE ZIEMNIACZKI?????

   Łaziliśmy bardzo długo, doszliśmy nawet do wspomnianego ostatnio SKAY TAWERA, o czym świadczy fotka poniżej:


Wieża za Pawłem to właśnie ten szklany wieżowiec.

   Znów łażenie w kółko, a sklepu z zastawą ani widu, ani słychu. Co tu robić? W dalszym tle ulic widniała piękna wieża kościoła. Nasz plan zakładał także wizytę w kościółku. Ponieważ krążenie za poszukiwaniem sklepu mocno nas już zmęczyło, postanowiłyśmy z Panią Anią że najpierw odwiedzimy kościół.


Po modlitwie i wyjściu z kościoła, zobaczyłyśmy na przeciwko sklepy. Niestety nic z zastawą. Była też restauracja. Paweł ciągle pytał kiedy kupimy talerze. W końcu zbierał sobie na nie pieniądze. Popatrzyłam na Panią Anię, i z rezygnacją w głosie powiedziałam:

-Chyba przyjdzie nam okupować restaurację, i żebrać talerza, bo Niedźwiedź bez niego do domu nie wróci.

Popatrzyłyśmy na siebie znacząco, zaczęłyśmy się śmiać, po czym łapnęłyśmy Pawła i pędzikiem znalazłyśmy się w restauracji. Zapytałam dwóch młodych panów czy mogłybyśmy porozmawiać z kimś z dyrekcji. Panowie patrząc na nas nieco zdziwieni spytali w jakiej sprawie. BARDZO NIETYPOWEJ odpowiedziałam. Proszę jednak powiedzieć o co chodzi, Panowie dociekali dalej. I tu obie z Panią Anią zaczęłyśmy nadawać jak katarynki. Jeden z Panów poprosił abyśmy mówiły wolniej. Tylko jak tu wolniej mówić, kiedy Niedźwiedź na talerz czeka? 

Ale się zmobilizowałam, wyjaśniłam już spokojnie że, sprawa życia i śmierci, musimy kupić TALERZ. Mamy ze sobą Atystyka, który bez talerza dalej się nie ruszy, a nie możemy znaleźć żadnego sklepu z zastawą stołową.
Mina obu Panów bezcenna. Ale jaki talerz? spytali. Grunt żeby nie był papierowy. Porcelit czy inny, byle był. Jeden z Panów z nami rozmawiał, drugi w między czasie poleciał na zaplecze. Po chwili wrócił z pięknym TALERZEM. Paweł szczęśliwy. Chciałam zapłacić za talerz, ale odmówili przyjęcia pieniędzy.

Wyszłyśmy zadowolone, ze szczęśliwym Pawłem i padłyśmy na ławce przed restauracją. Obie śmiałyśmy się same z siebie, i nie wierzyłyśmy że nam się udało. Po chwili wyszli obaj Panowie na przerwę. Wspomniałam tylko Pani Ani, że fajnie było by mieć fotkę na pamiątkę naszego wyczynu. No i gdzie diabeł nie może, tam nas pośle. Poprosiłam Panią Anię żeby spytała czy zgodzą się na zamieszczenie fotki na blogu. Zgodę dostaliśmy, także przedstawiamy naszych dobroczyńców wraz z Pawłem i Panią Anią - matka fotkę trzaskała...


Niestety z tego wrażenia obie zapomniałyśmy sprawdzić, jaka to restauracja......ale za miesiąc, podczas kolejnej wizyty, sprawdzimy.........

Po wizycie u Pani Dietetyk, miałyśmy dla Pawła jeszcze jedną niespodziankę...........zdjęcia przed budynkiem radia i ulubionej telewizji Pawła.............


Dzień upłynął nam bardzo intensywnie. Do domu trafiliśmy tuż przed 19. Paweł był już tak padnięty, że nawet nie zauważyłam jak trafił do łóżka. Za to teraz ma masę do opowiadania. 

W poniedziałek opiszę jak to jest z naszą dietą, dlaczego ją mamy..........

P.S. A sklep z zastawą okazało się był. Tylko że, na ulicy gdzie gabinet ma nasza Pani dietetyk........to dopiero było nasze zdziwienie.

27 czerwca 2014

   Króciutko przed snem......... Byliśmy na umówionej wizycie we Wrocławiu. 100% dieta bezmleczna utrzymana, wdrożona od wizyty też bezglutenowa. Przez miesiąc ostrego pilnowania żeby w posiłkach Pawła nie było niczego z mleka ani jego przetworów dała już efekty. Przypomnę tylko że, samo mleko zmieniliśmy na ryżowe jakoś ponad miesiąc przed pierwszą wizytą u Pani doktor. Dużo dało nam też podejście technologiczne do sporządzanych posiłków. Paweł wyciszony. Kontaktowy jak nigdy dotąd. Schudł przez miesiąc 3kg. Dzisiaj też zaobserwowałam że, nie ma już problemu z piciem napoi przez rurkę. I jeszcze nigdy nie widziałam u niego pełnej ekspresji radości, na widok znanej osoby. Tak jak cieszył się dzisiaj-właściwie to już wczoraj, na widok Pani Ani...........nie cieszył się jeszcze nigdy.......

   Obszerniejsza relacja z pobytu we Wrocławiu, jak tylko się wyśpię. Pobudkę niedźwiedź zafundował już o 5 rano.........Nie obyło się bez przygody-talerzowej oczywiście.

środa, 25 czerwca 2014

25 czerwca 2014

   Od 2 tygodni lecę na zastrzykach wzmacniających i przeciw zapalnych. Wszystko za sprawą przebytego zapalenia stawu barkowego. Po mimo silnego bólu urządziłam sobie niezły maraton roboczy. Cel szczytny, bo udało mi się uzbierać kwotę potrzebną na badania Pawła. Zatem jak by to rzekła Magda: "CO CO JAMBO I DO PRZODU!".

   Jutro znów kierunek Wrocław. Badania zrobimy, kolejną wizytę u Pani dietetyk zaliczymy no i na życzenie Pawła, mam Wam przekazać że: odwiedzimy sklep SPOŁEM we Wrocławiu.

   W poniedziałek zaliczyliśmy też wizytę z Pawłem u dermatologa. Omówiliśmy z Panią doktor sprawę plam na stopach, a że w między czasie pojawił się jeszcze problem nie gojących się ran, też zaradziliśmy temu. Co z tymi ranami? Wygląda to tak że: mała ranka, którą Paweł ciągle rozdrapuje, goi się w nieskończoność. Miejsce w okół rany, jest nabrzmiałe, twarde z widocznym ogniskiem zapalnym. Nie pomaga zabezpieczenie ranki opatrunkiem. Paweł wykorzystuje każdy moment mojej nie uwagi, chowa się, bierze wykałaczkę i drapie co sił. Po czym przychodzi i pokazuje co zrobił. Pani dermatolog nawet pytała nas o alergie jakie Paweł ma lub może mieć. Tłumaczy to tym iż, rany mogą go mocno z tego powodu swędzieć.

   Dieta idzie nam nieźle, trochę pracochłonna ale daję radę. Wszystko co muszę namoczyć w solance, wstawiam do roztworu wieczorem, dzięki temu na następny dzień mogę gotować śmiało. Teraz uczę się robić zakwas z mąki gryczanej do chleba dla Pawła. Zupę śniadaniową zjada z apetytem. Przyznam że,sama też wcinam z Pawłem.

   Na dzisiaj tyle, odezwę się znów za jakiś czas. Pozdrawiamy.

czwartek, 5 czerwca 2014

5 czerwca 2014

   Jeśli zna ktoś sposób na rozciągnięcie doby chociażby o 2-3 godziny, to z chęcią skorzystam.....Dzieje się troszkę dużo i szybko. Czasem mam wrażenie że, po prostu nie nadążam za wszystkim.

   28 maja byliśmy z Niedźwiedziem we Wrocławiu. Mieliśmy umówioną wizytę u Pani doktor-dietetyk. Nic wcześniej nie pisałam bo: wizyta załatwiana na "prędce", przyznam się że, wykorzystałam pewne koligacje. Bałam się jak nam to wszystko wyjdzie, bo dla mnie wyjazd do Wrocka, zwłaszcza z Niedźwiedziastym, to jak podróż na Marsa. Jedyne większe miasto po jakim poruszam się względnie bez strachu to Opole. I to najlepiej trasa od PKS-u do Wodociągowej i kilka innych uliczek bardziej uczęszczanych. Suma-sumarum z pomocą przyszła nam Pani Ania, wolontariuszka o której już pisałam. Pojechała z nami, poprowadziła gdzie trzeba i jak trzeba......dotarliśmy na miejsce bez problemu i "chwilkę" przed czasem.

   Wizyta była bardzo owocna, mamy konkretne zalecenia dietetyczne. Mleko w odstawkę na 100%. Technologia przygotowania posiłków dla Pawła, zmieniona o 100%, a co za tym idzie bardziej pracochłonna. Gra jednak warta świeczki. Pozostaje jeszcze kwestia glutenu, tu jednak musimy wykonać kilka badań, ponieważ wszystko wskazuje na to że, Paweł ma jakąś nietolerancję. Kwestia ustalenia jak wysoka jest ta nietolerancja. Badania trzeba zrobić jak najszybciej. Następną wizytę mamy już 26 czerwca. Nie mam tylko bladego pojęcia skąd wytrzasnąć kasę na ich zrobienie, i czy da się je zrobić w Opolu. Oprócz tego trzeba też sprawdzić poziom witaminy D3, bo wygląda na to że, też jej u Pawła za mało.

   A jak Paweł zareagował na wyjazd do Wrocławia?

Był szczęśliwy!!!!!! Od lat marzył o przejażdżce tramwajem. Zawsze mu powtarzałam że, marzenia się spełniają, tylko na niektóre trzeba dłużej poczekać.


Zapatrzony w widok za szybą Tramwaju!!!!

   Starałyśmy się z Panią Anią, pokazywać mu za szybą różne ciekawostki. Między innymi mijaliśmy "SKAY TAWER" z góry przepraszam jeśli nie tak napisałam nazwę tego wieżowca, ale nie mam bladego pojęcia jak   się ją pisze........ W drodze do Pani doktor mijaliśmy też budynek TVP WROCŁAW, oraz radia. Szczerze mówiąc, byłam niemal pewna że, po powrocie do domu, będzie tylko o tym mówił. Pawła oczy wypatrzyły jednak w tle mijanych krajobrazów, zakamuflowany gdzieś w głębi uliczki sklep "SPOŁEM". A że ostatnie fiksacje Niedźwiedziastego dotyczą właśnie tej sieci sklepów, już upatrzył sobie iż przy okazji następnej wizyty we Wrocku, odwiedzi ten przybytek. Ma w planach zakup talerzy z porcelany.

   Na dzisiaj tyle. Postaram się napisać niebawem jak czas pozwoli.