środa, 28 listopada 2012

27 listopada 2012.



No i już wiem, co będzie jak Mikołaj (czytaj rodzice) nie wyrobi. Ale zacznę od początku.

Jakiś czas temu, nasz stary gruchocić (pralka), przeszła na zasłużony spoczynek. Po 15 latach pracy, należało jej się. Rad nie rad, musimy pomyśleć o zamienniku. Nie koniecznie nowa, ale te z komisów też mają nie małe ceny, jak na nasze możliwości.

Ponieważ Paweł, napisał list do Mikołaja, trzeba też zadbać o zmianę terminu na prezent. Kiedy kolejny raz z rzędu chciał się upewnić, że na pewno przyjdzie Mikołaj – postanowiłam wykorzystać moment na rozmowę o ewentualnej zmianie terminu.
-          I jak, grzeczny jestem?! - rzekł Paweł
-          Tak, bardzo grzeczny jesteś.-odpowiedziałam
-          To co? Przyjdzie do mnie ten Mikołaj? – padło znów od strony Pawła.
Tłumaczenie mu że, nie ma w tej chwili pieniędzy, jest jak grochem o ścianę. Paweł wie że, są pieniądze, do czego służą, ale nadal w jego głowie świta że, na koncie pojawiają się kiedy ich brakuje. Od dawna usiłujemy mu wytłumaczyć na czym polega jego świadczenie rentowe.
Pamięta przez krótką chwilkę, potem znów swoje.
-          Paweł, przyjdzie, ale musisz być cierpliwy. – ciągnę temat dalej.
-          Mikołaj ma bardzo dużo dzieci i dorosłych na świecie. Ma też pomocników, ale i oni mają dużo pracy. Więc może się zdarzyć, że  nie zdąży 6 grudnia ( data oczywiście zaznaczona w kalendarzu)
-          A jak to nie „zdążyć”.- spytał znów Paweł.
-          No może być tak, że zamiast 6, przyjdzie 24, albo i później.
Zamilkł i dał spokój. Tak było do póki, w telewizji nie ukazała się reklama POCZTEX-u. Firmy kurierskiej. Paweł, bardzo szybko nauczył się jej na pamięć. Już po drugiej emisji, znał ją, wraz z efektami specjalnymi (czyt. Pstryknięcie palcami). Któregoś dnia, po przebudzeniu, przyszedł jak zwykle, z kawą do pokoju.
-          Mama, wstawaj! Kawa! – powiedział i dodał:
-          A Mikołajowi powiedz, że nie musi sam przyjechać. Może POCZTEX przywiezie?- poczym wyszedł z pokoju, recytując oczywiście:
-          „ POCZTEX, nie zawodny kurier! Szybko! Sprawnie! I do usług!” do tego gest palcami, imitujący pstryknięcie i charakterystycznie wypowiedziane „klik” – efekt dźwiękowy, którego mu brakuje przy pstryknięciu.
Pomyślałam w tedy, jasny gwint, jak długo będę tego słuchać.

Wyszło mi tak: albo do wiosny – kiedy to nie daj Bóg, przypomni sobie o zajączku,
                         Albo trzeba będzie napisać do POCZTEX-u, żeby w ramach dywidendy za, darmową reklamę, zabawili się w MIKOŁAJA.

Nic dodać, nic ująć, młody stara się nadrobić stracony czas dzieciństwa.

P.S. List jak na jego możliwości, też wyszedł całkiem, całkiem.



sobota, 24 listopada 2012

23 listopada 2012.



    W końcu udało nam się, znaleźć fundację dzięki której możemy zbierać 1%. Właśnie niedawno otrzymaliśmy wiadomość o tej możliwości, i o przyjęciu Pawła. Dzięki Bogusi, mamy już opracowany apelik do wysyłek. Paweł bardzo mocno zaangarzował się w pracę nad drukowaniem.

    Uwielbia drukować. Teraz połączył przyjemne z pożytecznym. I w końcu zaczyna działać dla swojego dobra. Masę czasu zajęło mi tłumaczenie mu co to jest subkonto, na czym polegają zbiórki, i na co możemy przeznaczać ten fundusz. Do tej pory, kojarzył wysyłkę apeli z kurierem który coś mu przyniesie.

    Bardzo dużo czasu poświęcam na rozmowy z Pawłem. Coraz częściej są one bardzo przemyślane. Zauważyłam też, że z każdej rozmowy, Paweł wyciąga jakieś dobre wnioski. Pracuje nad sobą bardzo ostro, nadal jednak pod kontrolą, która czasem go irytuje.

    Jeszcze kilka lat temu, nie było tak łatwo. Każde moje VETO stawiane mu, kończyło się atakami szału i histerii. Kiedy był mały, jakoś szło nad tym zapanować. Potem rósł, stawał się silniejszy a co za tym idzie, ciągle kontrolował na ile może sobie pozwolić. 

wtorek, 20 listopada 2012

19 listopada 2012



    Obserwując Pawła, czasem myślę że, posiada on coś w rodzaju szóstego zmysłu. Nie mam pojęcia jak to wytłumaczyć, więc opiszę.

    To że, Paweł odczytuje nasze emocje jak odkrytą kartę, i że nie ma szans na to, by robić przy nim dobrą minę do złej gry, wiemy nie od dzisiaj. Ale jak wytłumaczyć fakt że, jest w stanie odczytać emocje, osób których nie ma w danej chwili przy nim, to już jest zagadka na miarę parapsychologii lub czegoś w tym rodzaju. Czyżby w brew temu co mi mówiono, rozumiał to co czyta?

    Jakiś czas temu, omawiałyśmy z przyjaciółką na gg problemy. Co chwilkę Paweł stawał przy mnie, oczekując niecierpliwie aż, puszczę go przed komputer. W końcu po dogadaniu się, co do terminu spotkania, dostał się do komputera. W między czasie podglądał co sobie piszemy. Na tydzień przed planowanym spotkaniem, zaczął chodzić za mną, i głośno mówić że:

-          Będę ściskał gości na szczęście! – co też uczynił. Zdążyłam ich jednak uprzedzić przed tym co będzie się działo. Mało tego, jakby wiedział że, pora rozładować emocje.

Zachowywał się zupełnie inaczej niż zwykle. Był rozgadany jak najęta papla, pokazywał co potrafi zrobić w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Po posiłku, sprzątał naczynia ze stołu, czego nigdy nie robił w obecności innych osób niż domownicy. Wprowadził pozytywną energię, jakiej jeszcze u niego nie widziałam.

    Ogólnie dużo ostatnio rozmawia, zadaje masę pytań. Przygotowujemy go do ważnego wydarzenia w życiu naszej rodziny. W kwietniu pojawi się bowiem maleństwo. Już zauważył zmianę w wyglądzie Kasi. Nawet próbował wysłać ją do szpitala, powód prosty. Brzuch Kasię boli, bo urósł. Dzisiaj znów musiałyśmy mu tłumaczyć, że brzuch urósł, bo rośnie w nim dzidziuś. Że on kiedyś też tak rósł, najpierw w moim brzuchu, potem będąc już na świecie. Co nie zmienia faktu że, nadal twierdzi iż nie chce być dorosłym.

    Poprawia się też kontakt wzrokowy. Coraz częściej w trakcie rozmowy, patrzy na mnie, nie uciekając oczami od mojego wzroku i nie robiąc przy tym „wytrzeszczu”, jakby patrzył z przymusu. A najważniejsze to chyba to, że patrzy mi w oczy, kiedy coś sam do mnie mówi. Mam wrażenie, jakby w końcu sprawdzał czy go rozumiem. Sprawdzanie było zawsze, ale zupełnie inne. Paweł nie patrzył mi w oczy, tylko domagał się żebym powtarzała każde jego słowo. Teraz sprawdza poprzez kontakt wzrokowy. Jeśli uda nam się utrzymać ten fakt i w jakiś sposób rozwinąć do przodu, praca z Pawłem powinna stać się łatwiejsza.

    „NIBYLANDIA” dalej króluje. Zmobilizował się, i napisał list do MIKOŁAJA. Aż strach się bać, co będzie jak Mikołaj (czytaj rodzice, nie wyrobią na czas). Przecież „ PAWEŁEK PAN”, cały rok ciężko pracował nad sobą i był grzeczny i tyle się nauczył.

czwartek, 8 listopada 2012

7 listopada 2012.



    Bywają takie dni, kiedy Paweł świetnie pracuje, ale nie chętnie wychodzi z domu. Dzisiaj właśnie miał taki dzień. Od rana pochłonęły go ćwiczenia z grafomotoryki. Super obserwował wzory, które musiał odrysowywać. Gorzej już było gdy, przyszło nam wyjść z domu. Spędziłam godzinę na kombinowaniu, jak zachęcić go do wyjścia. Fakt pogoda nie zbyt sprzyjająca, ale sprawy załatwić trzeba było. Najpierw mówił że idziemy, potem że zostanie z Kasią, a potem przyszedł listonosz i przyniósł przesyłkę. Kiedy rozpakował i zobaczył co, myślałam że już pozamiatane. Wyciągnął „RACZKA” i rozsiadł się jakby nigdy nic.

-          Będę pisał!- powiedział

    No i znów matka kombinuje jak tu go z domu wyciągnąć. Dla świętego spokoju, postanowiłam że pozwolę mu wykonać jedno ćwiczonko. Zapowiedziałam jednak że, po skończeniu wychodzimy. Jak wrócimy, dostanie znowu. Udało się.

   „RACZEK EDUKACYJNY” to super sprawa. Dzięki temu że, materiały do pracy, wkłada się pod folię, po której się rysuje pisakiem i można to potem zmazać, oszczędza się mnóstwo czasu i pieniędzy.

Ogólnie można go dostać w dwóch wersjach:
-          pojedynczy
-          podwójny, składany jak zeszyt.
My mamy pojedynczy, i w końcu możemy ruszyć z większą ilością materiałów.

    Co do Pawła wyjść z domu. Bardzo często jest tak, że nawet zwykłe zrobienie zakupów urasta do rangi poważnego problemu. Zwykle trzeba spędzić chwilę w sklepie, żeby kupić coś w miarę taniego, a zdatnego do spożycia. Paweł nie może być w tym czasie sam w domu. Jeśli ma nad sobą kontrolę jest ok., ale nigdy nie mogę mieć pewności co mu wpadnie do głowy jak mnie nie będzie.

wtorek, 6 listopada 2012

5 listopada 2012.


    Tak jak przypuszczałam. Raniutko wpadł do pokoju Paweł ze swoim słynnym „ MAMO KAWKA?”........i pospane. Ślepia na zapałkach, ale kawka zapachniała więc trzeba wstać.

     Poranny rytuał czas rozpocząć. Dzisiaj miał bardzoooo dobry dzień. Trochę zajął się komputerem, mało marudził, pomagał praktycznie we wszystkim. Gdy nastawiłam zupę na obiadek, spytałam go czy obierze ziemniaki. Z ochotą ruszył do pracy. Zupka się gotowała, ziemniaczki się obierały, więc mamuśka miała chwilkę na pogaduchy przez gg z przyjaciółkami.

     Dzisiaj odpuściłam mu zajęcia. Zbyt długo nie miał komputera. Musiał się dzisiaj nim nacieszyć.

poniedziałek, 5 listopada 2012

4 listopada 2012.



    Paweł od rana czekał na brata, który obiecał że, przyjdzie i pojeżdżą na rowerach. Widać było napięcie jakie towarzyszyło Pawłowi. Od rana biegał, zaglądał, pytał czy już może wyciągnąć rower. Nawet kamizelka odblaskowa była już przygotowana.

    Żeby chociaż troszkę zminimalizować to napięcie, wciągaliśmy go w różne zajęcia domowe. Krzysiek postanowił wciągnąć go w rozmowę, aby odwrócić jego uwagę od okna i tematu „ROWER”.
-          Paweł, słyszałem że, martwisz się, czy przyjdzie do Ciebie Mikołaj w tym roku? – spytał tato - Pawła. A ponieważ odpowiedziała mu cisza, więc ciągnął temat dalej.
-          Ja myślę że, chyba przyjdzie. Bardzo grzeczny ostatnio jesteś. A co ty o tym myślisz? – spytał jeszcze raz tato - Pawła. A Paweł na to wprost:
-          Przecież ja nie myślę! – odpowiedział Paweł.

    Jednakże, gdy na horyzoncie pojawił się brat. Paweł włączył tok myślenia i dosłownie w trzy minuty, był w pełnym rynsztunku, gotowy do wyjazdu. Po powrocie, okazało się że, Seba sklecił nam starego laptopa Kasi, i tak oto zawitaliśmy na blogu ponownie. Wpisy już uzupełnione, więc chyba pora na spanie. O szóstej rano, znów Paweł wpadnie do pokoju, ze swoim „ Mamo! Kawka!”........i dzień zacznie się od nowa.

piątek, 2 listopada 2012

1 listopada 2012.



    Bałam się tego dnia. Ale nie dlatego że, jest on dniem szczególnym, dniem zadumy i myśli o bliskich którzy odeszli. Bałam się reakcji Pawła. Czy da radę, czy będziemy mieli szansę na wspólne wyjście na cmentarz i zapalenie zniczy. Na wspólną modlitwę nad grobami bliskich. Jeszcze wczoraj gdy rozmawiałam z Pawłem na temat tego święta, miałam wrażenie że, on jest po prostu zły na tych co odeszli. Jego umysł nie jest w stanie ogarnąć tego, że są choroby przy których lekarze są bezsilni. Ciężko jest mu to wszystko wytłumaczyć. On ma świadomość tego że, jest chory, niepełnosprawny. Wie też jednak że, idąc do lekarza wypisuje leki które pomagają mu jakoś funkcjonować i żyje dalej. Nie umiera, nie odchodzi i nikogo nie zostawia.

    Na cmentarz pojechaliśmy rano, kiedy jest jeszcze mało ludzi. O dziwo, stanął z nami przy grobach, z nami zapalał znicze. Nie uciekał, po prostu był. Nasza wizyta na cmentarzu nie była zbyt długa, ale za to z pełnym szacunkiem dla zmarłych.............